Szokujące odkrycie pracownicy GOPS-u

Siedlce

2011-11-25 09:07:04 liczba odsłon: 11015

Pracownica Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Skórcu wczoraj po południu na prywatnej posesji nieopodal wsi Dąbrówka Stany (gm. Skórzec) znalazła...

...szczątki zwłok 81-letniej właścicielki.
O samotnym życiu tej kobiety pisaliśmy w pierwszej połowie tego roku na łamach "Tygodnika Siedleckiego".
Wyniki oględzin, dokonanych pod nadzorem prokuratora, wskazują, że ciało kobiety zostało rozszarpane przez zwierzęta domowe i najprawdopodobniej leśne. 
Trwa wyjaśnianie okoliczności tej tragicznej śmierci. (JMM)

Prezentujemy artykuł, który ukazał się w lipcowym numerze "TS":

Jedyne, co jej zostało, to rodzinne siedlisko, złudzenia i głęboko skrywany lęk.
Pustelnica
Stare, zaniedbane siedlisko. Walące się drewniane zabudowania kryte strzechą. Zmurszałe, olchowe sztachety płotu, który stoi „na słowo honoru”, podparty tu i ówdzie. I ona w tym otoczeniu. Drobna. Siwa. W brudnej, męskiej marynarce, przewiązanej sznurkiem. Z rakową, dużą zmianą na policzku. I pustymi oczami,
w których nie ma nadziei na lepsze.
Jest za to lęk, skwapliwie przykryty złudzeniami,
frustracją i żalami niemal do całego świata.
Największymi do „skórzeckiej opieki”, bo za rzadko przyjeżdżają, bo do jakiegoś ZOL-u usilnie chcą ją skierować. A ona nie pójdzie na poniewierkę, do jakichś ludzi, których nie zna. Nie pójdzie, bo boi się złego traktowania przez personel, bliskości obcych jej ludzi i … śmierci. Woli zostać w swoim barakowozie. Zatopiona w leśnej głuszy. To nic, że zimą barakowóz przemarza, to nic, że siedzi tu samiutka jak palec. To nic, że droga do sklepu w tę i z powrotem to 3 kilometry. Zimą przez zaspy śniegu, jesienią – przez błoto. 
Pani Stanisława dźwiga ósmy krzyżyk. Od śmierci męża jest sama jak palec. Nie miała dzieci. Nie miała upodobania do porządku i wygody. Jest z pokolenia, które musiało być twarde. Konsumpcjonizm, wygodnictwo są jej obce. Żyje z niewielkiej emerytury rolniczej.

Z rolą pożegnała się przed laty, oddając ziemię w dzierżawę. Jednak nie przestaje trzymać się swojego miejsca na ziemi – siedliska, na którym kiedyś, z dala od wsi, osiedli jej rodzice. Dziś jest zatopione wśród lasów między wsiami Żebrak i Dąbrówka Stany. Miejscowi mówią o tej leśnej kolonii – Giery za Stanami. 
– Nie wchodzić do mnie! Tylko się urosicie, bo trawa wysoka! – zwraca się nieufnie do nas i pracownika socjalnego z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Skórcu.
Siedlisko po rodzicach ginie wśród leśnych krzaków, wysokiej trawy i zielska. Przyroda zagarnia przestrzeń, która należała do ludzi. Ale pani Stanisława zdaje się to ignorować. Od dawna z uporem odpiera prawdę o swoim życiu, że samotna, stara, poważnie chora powinna oddać się pod opiekę Zakładu Opiekuńczo-
-Leczniczego.
– To najlepsze, co możemy pani Stanisławie zaproponować. Organizowanie jej godnego bytu w obecnym miejscu zamieszkania przekracza nasze możliwości z uwagi chociażby na oddalenie od wsi, trudny dojazd i złe warunki mieszkaniowe – tłumaczy Elżbieta Łastowska, dyrektor GOPS w Skórcu.
– Do ZOL-u nie pójdę! Chyba że do Warszawy albo do Siedlec! Ale nie wiem jeszcze! – mówi zadziornie drobna staruszka.
Zaczyna padać. Stoimy jednak na deszczu. Smród, który dochodzi z barakowozu, odstręcza przed schronieniem się.

– Latem mi tu dobrze! Grzybiarze do mnie zaglądają! Czasem ktoś auto zostawi, zupę albo kanapki mi przywiezie! I ludzie dobrzy. Szczególnie w pobliskiej Grali. Zapraszają. Gorącym obiadem poczęstują. Sklepowy czasem coś dorzuci do zakupów gratis – roztacza aurę zadowolenia i namiastki szczęścia.
Staruszka patrzy mi w oczy. Ręką ogania się od much, które z uporem siadają na nowotworowej zmianie na twarzy.
Dziś pani Stanisława nie narzeka. Nie pomstuje na wszystkich wokół. Nie wyklina. Podobno trafiliśmy z wizytą na jej dobry nastrój .
– Mówi pani, że iść do tego ZOL-u?
A gdzie mi lepiej będzie niż tu… – mówi kobieta i pokazuje ręką na barakowóz.
Pracownica GOPS uśmiecha się. Pamięta, jak trudno było namówić staruszkę na przeprowadzkę z zawalonego drewniaka do postawionego przez gminę barakowozu.
– Jedyna byłam w domu. Ani siostry, ani brata… Potem tylko z mężem. Na tym odludziu. Jak mnie smutek dopada, to zawsze do ludzi, do wsi pójdę. Nic złego nikomu nie zrobiłam, to chętnie ze mną każdy rozmawia. A w tym zakładzie? Wśród ludzi. I to zupełnie obcych… – dotyka swojego lęku pani Stasia.
Mimo podeszłego wieku i choroby, wciąż się trzyma. Wciąż nie oddaje swojego steru innym. Jeszcze silna. Jeszcze sama. Jeszcze otoczona zielonym lasem. Jeszcze ze swoimi czterema psami i wszystkim, co znajome.
Bożena Luczewska-Matejek
Komentarze (23)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.