Dwie godziny z życia SOR

Mińsk Mazowiecki

Bożena Nowotniak 2012-08-31 10:39:57 liczba odsłon: 5980
rys. M. Andrzejewski

rys. M. Andrzejewski

Dużo się mówi o złej obsłudze pacjentów zgłaszających się do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. Narzeka się na kolejki, długie czekanie i złe traktowanie chorych. Z potocznej oceny pacjentów wynika, że jest przerost procedur administracyjno-medycznych nad jakością leczenia. 23 sierpnia postanowiłam to sprawdzić. Na SOR w Mińsku Mazowieckim przyglądałam się, jak jest traktowany pacjent, który nie przyjeżdża karetką, ale z dolegliwościami zgłasza się sam.

CZEKAJ – CZEKAJ – CZEKAJ
Jest 13.40.
Przed okienkiem do rejestracji nie ma kolejki. Każdy, kto podchodzi, jest od razu rejestrowany i kierowany do gabinetu, w którym przyjmie go lekarz. Jednak drzwi gabinetu są zamknięte. Trzeba czekać na korytarzu, aż dyżurujący się pojawi. Pacjenci pytani o ocenę pracy SOR najczęściej mówią: – Trzeba zdrowym być, by chorować. – Nie mam dobrego doświadczenia z mińskim szpitalem. – Dzisiaj już o godz. 13.50 nie chcieli mnie zarejestrować w poradni szpitalnej, tylko odesłali na SOR.

Coraz bardziej zniecierpliwieni chorzy czekający na korytarzu zaczynają pytać: - Gdzie jest lekarz?... - Kiedy przyjdzie? Większość czeka przed gabinetem chirurgicznym. Na drzwiach można przeczytać: „O kolejności przyjęć pacjentów decyduje personel SOR” .

CZAS SPOKOJU MIJA
Wśród oczekujących na przyjęcie przez chirurga jest pan Adam. Przez bandaż na palcu przesiąka krew. - Zmieniałem noże w kosiarce – mówi -i przeciąłem sobie kciuk do kości. Zmieniałem opatrunki, ale krew wciąż przeciekała, więc przyszedłem, by założyć szwy. W sobotę biorę ślub – dodaje – dobrze byłoby, aby jakoś to wyglądało – pokazuje zawinięty palec. Pocieszam go, że obrączkę wkłada się na zupełnie inny palec.

PRZYCHODZĄ, WYCHODZĄ, PRZYCHODZĄ
Jest godzina 13.50.
63-letniego pana Wacława rejestruje do SOR siostrzenica Katarzyna. Są z Kolonii Stanisławów. Co się stało? – Przyjechałam do mamy na pieczony pasztet – mówi kobieta – i wtedy okazało się, że wuja trzeba wieźć do Mińska, do szpitala. Jechał rowerem i nogawka spodni wplątała mu się w szprychy. Rąbnął o ziemię, zahaczając stopą o krawężnik. Pan Wacław przytakuje głową. Kuśtyka, chodzenie sprawia mu ból. Pani Katarzyna nie ukrywa, że nie ma dobrych doświadczeń z mińskim szpitalem i SOR. Ma 3 synów i kilka razy już tu była. Bardzo sobie natomiast chwali obsługę w warszawskim szpitalu przy Niekłańskiej.

Po 25 minutach przychodzi do gabinetu chirurg. Już na korytarzu, widząc bandaż na palcu pana Adama, zagaduje: - czy się zgina, co się stało... Po chwili mężczyzna wychodzi z gabinetu ze skierowaniem na zabieg. Jako kolejny wchodzi pan Wacław, ten, który spadł z roweru. Wychodzi po chwili ze skierowaniem na prześwietlenie. Podobne skierowania ma większość wychodzących z tego gabinetu. (...)

Dokończenie w papierowym i e-wydaniu "TS" (nr 36)
Komentarze (7)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.