Z całą pewnością był to najbardziej ekstremalny z naszych dotychczasowych plenerów. Przyzwyczajeni do tego, że gdzie się nie wybraliśmy, wszędzie było pięknie, uroczo, ciekawie, czasem egzotycznie, ale zawsze... nizinnie, cieszyliśmy się na te góry ogromnie. Mniejsza o to, że część grupy obstawiała, iż jedziemy w Pieniny i zaopatrzyła się w stosowne przewodniki, a druga część wyprowadzała ją z błędu, cierpliwie tłumacząc: Beskidy. I miała rację, bo nasza baza wypadowa, czyli Bacówka na Obidzy, jest w samym środku malowniczego Beskidu Sądeckiego.
- Tylko 45 minut do Kosarzysk i 2 godz. 45 minut do Piwnicznej! – ucieszyliśmy się na widok poprzypinanych przed naszą bacówką tabliczek PTTK. Wkrótce się okazało, że Kosarzyska faktycznie są rzut beretem od nas, ale... trzeba do nich iść pieszo (a potem wracać pod górkę) i dopiero stamtąd “łapać” busa czy PKS-a do Piwnicznej. I koniecznie brać poprawkę na długi majowy weekend.
Na szczęście zawsze można się było udać w drugą stronę – na Eliaszówkę mieliśmy z bacówki tylko godzinę drogi, do Radziejowej godzinę i minut 50, do Jaworek 2 godziny i 20 minut. Małe Pieniny były 3 godziny i 20 minut od nas.
Kto marzył o wędrówkach górskimi szlakami, mógł w ciągu tych kilku dni przejść się i po Beskidach, i po Pieninach i popatrzeć na Trzy Korony, które było widać niemal tuż za naszą bacówką. Kto chciał zajrzeć na Słowację, zrobił to. Ci, którzy wolą urok górskich miast i miasteczek, z przyjemnością poznali Piwniczną, Stary i Nowy Sącz, z imponującym skansenem i miasteczkiem galicyjskim, a nawet wypuścili się do Krościenka oraz pobliskich uzdrowisk – Szczawnicy i Krynicy. A przy okazji spłynęli z flisakami Dunajcem i odwiedzili muzeum Nikifora.
Jedyne, czego wszyscy żałowali, to tego, że 11. już doroczny majowy plener Grupy Twórczej Fotogram trwał tylko kilka dni (od 2 do 5 maja).
Wystawę można oglądać od poniedziałku do piątku w godz. 11.00-17.00. Wstęp wolny.