Gala w Sejmie

Mazowsze

Piotr Giczela 2014-01-10 14:49:34 liczba odsłon: 9716

Gala w Sejmie z okazji podsumowania konkursu „Local Press”. O tym kto zwyciężył informował przewodniczący jury, Mariusz Szczygieł. Fot. KH

Dziś w Sali Kolumnowej Sejmu miało miejsce uroczyste podsumowanie ogólnopolskiego konkursu dla gazet lokalnych i regionalnych „Local Press”, organizowanego pod patronatem marszałek Sejmu Ewy Kopacz. Jednym z nominowanych do nagrody w kategorii artykułów historycznych był Krzysztof Strzelecki, sekretarz redakcji „Tygodnika Siedleckiego”.

Na konkurs napłynęło ponad tysiąc artykułów i materiałów multimedialnych. Dziennikarze współzawodniczyli w 10 kategoriach. Wyróżnienia przyznawano w dziedzinie: dziennikarstwa śledczego i interwencyjnego, ekonomii, rolnictwa, wsi i ekologii, edukacji, zdrowia, społeczeństwa, publicystyki historycznej, fotografii prasowej, materiałów filmowych ze stron internetowych i infografikii prasowej. K. Strzelecki w kategorii publicystyki historycznej był jednym z 5 nominowanych do nagrody. Jury, któremu przewodniczył znany reportażysta i dziennikarz „Gazety Wyborczej”, Mariusz Szczygieł, do gustu przypadł reportaż zatytułowany „Wyklęty z Wojcieszkowa”.

Ostatecznie jednak wśród zwycięzców naszego reprezentanta już nie było. Ciekawostką jest natomiast to, że aż w 5 kategoriach zwyciężyli dziennikarze z „Tygodnika Poddhalańskiego”. Gazeta ta zdobyła też najwięcej punktów w rankingu „Gazeta Lokalna Roku. Jednak ze względu na zapisy regulaminowe, że dwa razy pod rząd nie może tego tytułu zdobyć to samo czasopismo, jury ustaliło, że tytuł przyzna drugiej w kolejności na rankingowej liście gazecie, czyli „Nowiny Jeleniogórskie”. (pgl, KH)

 

 


Poniżej publikujemy nagrodzony artykuł.

 

Wyklęty z Wojcieszkowa

Ojciec Piotra Żudraka przez wiele powojennych lat nie wiedział, gdzie zginął jego brat, ps. „Tadeusz”, ani jakie były jego okupacyjne losy w ostatnich miesiącach przed śmiercią. Niekiedy tylko ktoś z dalszej rodziny nieśmiało napomknął, że „Tadeusz” był partyzantem i zabijał zdrajców. Po wielu latach poszukiwań, prowadzonych przez Żudraków, do Wrocławia nadszedł list w niebieskiej kopercie. To był list z Wojcieszkowa. – „Tadeusz”, dowódca V rejonu AK obwodu łukowskiego został otoczony przez ubeków i zastrzelił się. Jestem tego zupełnie pewien – pisał w połowie lat 70. jeden z mieszkańców wsi.

– Długo nie wierzyliśmy, że stryj mógł popełnić samobójstwo. Ale w końcu ojciec uznał, że wojcieszkowianin napisał prawdę – mówi Piotr Żudrak.

Rodzina państwa Żudraków popełnia tym samym pierwszy poważny błąd.

TROPEM LISTU W NIEBIESKIEJ KOPERCIE

Mijają lata. W lutym 2013 roku pan Piotr na jednej ze stron internetowych natyka się na wzmiankę o „Tadeuszu”. – Napisałem do administratora witryny. To był początek podróży w czasie, najbardziej fascynującej wyprawy mego życia. Cel był jasny: chciałem dociec prawdy o śmierci stryja. Musiałem to zrobić choćby dla mojego nieżyjącego już ojca – podkreśla.

Początkowo poszukiwania przypominają błądzenie we mgle. W jednym z niepotwierdzonych źródeł Piotr Żudrak znajduje informację: „Tadeusz” zginął w walkach na Wale Pomorskim. Natomiast w książce „9 Podlaska Dywizja Piechoty Armii Krajowej” Jerzy Sroka wspomina, że „Tadeusz” wykonał wyrok śmierci na gestapowcu z Białej Podlaskiej, a potem trafił do Wojcieszkowa...

Może żyją jeszcze ludzie, którzy zetknęli się ze stryjem? Może znają jego prawdziwe dzieje? – zastanawia się Piotr Żudrak.

Tropy wiodą do Wojcieszkowa, wszak właśnie z tej miejscowości nadszedł „list w niebieskiej kopercie”.

Od tej chwili mała wieś na Lubelszczyźnie staje się dla Piotra Żudraka najciekawszym miejscem na świecie. Zrazu - jednocześnie najbardziej niedostępnym.

– Napisałem do miejscowego Urzędu Gminy, ale mnie zlekceważono. Odniosłem wrażenie, że władze samorządowe zupełnie nie interesują się historią swej miejscowości.

Autor listu z połowy lat 70. już nie żyje. Zmarła też większość dawnych członków AK z Wojcieszkowa. Wydaje się, że prywatne śledztwo Piotra Żudraka jest prowadzone o wiele za późno. To kolejny błąd, będący konsekwencją pierwszego, czyli przyjęcia wersji o samobójstwie. Ale w pewnym momencie do bratanka „Tadeusza” uśmiecha się szczęście. Zdobywa numer telefonu do Jadwigi Jóźwik, emerytowanej wojcieszkowskiej nauczycielki. Od lat największą jej pasją, wręcz misją życia, jest dokumentowanie historii regionu.

                  Porucznik Piotr Żudrak, pseudonim „Tadeusz”              Przysięga Piotra Żudraka (rok 1937) Zdjęcia z archiwum rodziny Żudraków

Piotr Żudrak - absolwent Gimnazjum Jana III Sobieskiego w Grudziądzu, a potem Szkoły Podchorążych w Komorowie, brał udział w ostatniej bitwie wrześniowej pod Kockiem w stopniu plutonowego podchorążego. Po klęsce wrześniowej związał się z ZWZ, a później AK. Los rzucił go najpierw do Krakowa, potem na Podlasie. 28 kwietnia 1943 w Białej Podlaskiej, na ulicy Łomaskiej, wykonał wyrok śmierci na M. Szymańskim, uznanym za „gestapowskiego kata ludności”. Wyrok ten został wydany przez Wojskowy Sąd Specjalny AK . Jak podaje Jerzy Sroka, po tej akcji por. „Tadeusz” został odkomenderowany do obwodu łukowskiego. Od maja 1943 r. do października 1944 pełnił funkcję komendanta V rejonu Wojcieszków. Był też oficerem Kedywu obwodu łukowskiego do zadań specjalnych.

– Od pani Jadzi dowiedziałem się, że na pewno żyje ktoś, kto może znać okoliczności śmierci stryja. Ta osoba wyjechała z Wojcieszkowa, prawdopodobale udało mi się do niej dotrzeć! – triumfuje Piotr Żudrak. – To starszy mężczyzna, ma ponad 90 lat, ale pamięć wspaniałą. Rozmawiałem też z historykami z: Łukowa, Białej Podlaskiej i Siedlec, dotarłem do maszynopisu opracowania, poświęconego Rejonowi V AK - Wojcieszków.

TO NIE BYŁO SAMOBÓJSTWO!

Strzępy informacji zaczynają składać się w całość. Autor „listu w niebieskiej kopercie” nie mylił się co do jednego: „Tadeusza” otoczyli ubecy. Reszta faktów jest inna. Stryj Piotra Żudraka został zastrzelony w podwojcieszkowskim Hermanowie. A służby bezpieczeństwa pojawiły się tam, bo otrzymały donos, pochodzący, wiele na to wskazuje, od jednego z żołnierzy V rejonu AK. A więc w połowie lat 70. rodzinę Żudraków okłamano.

– Dlaczego wojcieszkowianin, który do nas napisał, skłamał? – to pytanie od miesięcy spędza Piotrowi Żudrakowi sen z powiek.

■   ■   ■

Na podstawie zebranych przez Piotra Żudraka informacji, można się pokusić o próbę rekonstrukcji wydarzeń z października 1944 roku. Jest pogodna i ciepła niedziela. „Tadeusz” właśnie otrzymał rozkaz przejścia do I Rejonu Obwodu Łuków. Z tej okazji urządza spotkanie pożegnalne w hermanowskiej szkole. Na przyjęciu zjawia się wielu partyzantów. Dwóch nieco spóźnionych, tak jakby przed spotkaniem musieli jeszcze coś ważnego załatwić... Po pewnym czasie alarm! Czujka melduje o zbliżającej się tyralierze, złożonej z około 20 funkcjonariuszy bezpieki. Padają strzały. Uczestnicy spotkania wybiegają ze szkoły, kryjąc się przed kulami. „Tadeusz” rusza w stronę zabudowań gospodarskich. Podobnie jak dwóch jego kolegów, szuka schronienia w snopkach konopi stojących przy pobliskich domach. Dowódca trafia do gospodarstwa Żyłków, jego towarzysze do sąsiednich zabudowań. Ubecy przeszukują wiązki konopi. Te, w których ukryli się koledzy „Tadeusza” - bardzo niedbale... Ale snopki przy domu Żyłków - jeden po drugim kłują bagnetem. Ostrze rani dowódcę. Partyzant usiłuje uciec. Kule dosięgają go tuż przed furtką.

NIE CHCIELI WIEDZIEĆ, WIĘC MILCZELI?

Sierpień 2013. Piotr Żudrak, bratanek „Tadeusza” błądzi po Wojcieszkowie. Odwiedza miejscowy cmentarz. Jakże zaniedbane są mogiły partyzanckie... Wrocławianin rozmawia ze starszymi mieszkańcami. Chce poznać szczegóły hermanowskiego mordu, chce się dowiedzieć, gdzie pochowano szczątki stryja. Ale ludzie milczą... A niektórzy zachowują się wręcz agresywnie. Nie wiedzą, w jaki sposób zginął dowódca miejscowego zgrupowania AK?

– Chyba nie chcą wiedzieć. Świadomość, że ktoś ze wsi, może sąsiad, zdradził, bywa ciężarem, więc... lepiej udawać głuchych i ślepych – konstatuje z goryczą P. Żudrak.

Czy wojcieszkowianie naprawdę nie chcą pamiętać?

■   ■   ■

Wojna dobiega końca. W Wojcieszkowie, siedzibie majątku ziemskiego Plater-Zyberków, już od 1943 roku pojawiają się partyzanci radzieccy. Ich agitacja budzi zainteresowanie u części mieszkańców. A gdy Rosjanie podpalają dwór i okazuje się, że czasy „hrabiowskie” prawdopodobnie się skończą, niektórzy poważnie zastanawiają się, czy nie poprzeć niosących „swobodu i ziemliu”. I w 1944 prosto z AK trafiają do Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego...

■   ■   ■

Ryszard Grafik z Łukowa, autor książki „Przywrócona pamięć. Działalność Koła Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej w Łukowie...”, nie potwierdza tezy, że większość mieszkańców Wojcieszkowa nie chce pamiętać, że mogłaby mieć na to wpływ „hrabiowska” (a co za tym idzie, również „antyhrabiowska”) przeszłość miejscowości, czy jakaś szczególnie duża liczba AK-owców, którzy przeszli do służb bezpieczeństwa. (Zdarzały się też przypadki „oddelegowywania” żołnierzy AK do UB. Mieli oni pełnić rolę „wtyczek”.)

Mirosław Barczyński, kierownik działu historii z Muzeum Południowego Podlasia w Białej Podlaskiej sądzi, iż Piotr Żudrak popełnił w swych poszukiwaniach kolejny błąd. – Z mieszkańcami wsi trzeba umieć rozmawiać. Gdy przyjedzie ktoś „obcy” i wypytuje o kontrowersyjne wydarzenia - nie powiedzą nic. Należy też pamiętać, że ludzie przez lata byli zastraszani przez komunistów. Ten strach został u starszych do dziś.

POWIEM PANU, GDZIE ZGINĄŁ

Hermanów to niewielka wioska, położona w bok od trasy Łuków-Wojcieszków. Sierpniowe popołudnie płynie tu leniwie. Trwają wakacje, przed budynkiem szkoły pusto. Zabudowania wiejskie są oddalone od siebie. Na polach ani śladu człowieka. Gospodarstwa też sprawiają wrażenie opustoszałych. Czy Piotr Żudrak znajdzie tu jakiś ślad z przeszłości? Na szczęście, panu Piotrowi towarzyszy niezmordowana pani Jadwiga Jóźwik. Ona potrafi znaleźć klucz do wszystkich okolicznych drzwi... i pomaga naprawić błędy, popełnione podczas poszukiwań.

Piotr Żudrak (bratanek „Tadeusza”): kilkanaście metrów za tym domem (nie istniał w 1944 r.)
znajdowały się zabudowania, w których ukrył się „Tadeusz”. Fot. K. S.

Zbigniew Popławski z Hermanowa ma ponad 80 lat. Pamięta wydarzenia październikowej niedzieli 1944 roku. Nie wychodził wtedy z domu, ale wie, co się działo we wsi. Na zdjęciu, które pokazuje mu Piotr Żudrak, rozpoznaje „tego partyzanta”.

CZARNY BYŁ, WYSOKI. PRZYSTOJNY.

– Pański stryj leżał tam – Benedykt Kazanecki z Woli Bystrzyckiej, leżącej tuż obok Hermanowa, wskazuje miejsce pomiędzy polem a asfaltową dziś drogą, 20 metrów od miejsca, gdzie znajdowały się stare zabudowania Żyłków. Obok rośnie kępa krzewów...

B. Kazanecki twierdzi, że od dziesięcioleci okoliczni mieszkańcy utrzymywali, iż tym miejscu zginął żołnierz i od tego czasu coś tam straszy... Wieczorem nie pozwalano przechodzić tamtędy dzieciom.

Co się stało ze zwłokami „Tadeusza”? Czy pochowano je na miejscu śmierci? A może ubecy dokądś je wywieźli? Na te pytania Piotr Żudrak jeszcze nie znalazł jednoznacznej odpowiedzi.

■   ■   ■

Szkoła w Hermanowie, zabudowania przy drodze z Hermanowa do Ciężkiego, skrawek ziemi pomiędzy polem a drogą - zdjęcia, które zrobił Piotr Żudrak, znalazły się wśród nielicznych pamiątek po jego stryju. Zajmą honorowe miejsce pomiędzy kilkoma fotografiami z lat międzywojennych, szkolnym zeszytem z notatkami „Tadeusza”, wierszami, które napisał i legitymacjami odznaczeń, nadanych mu pośmiertnie przez rząd londyński.

– Mam wrażenie, że wielu osobom zależało, by pamięć o „Tadeuszu” zaginęła. Zapewne wśród nich był także ten, który doniósł na niego funkcjonariuszom Urzędu Bezpieczeństwa. Czy to możliwe, żeby był nim autor „listu w niebieskiej kopercie”? – zastanawia się Piotr Żudrak.

Krzysztof Strzelecki

PS. Piotr Żudrak zwrócił się do Instytutu Pamięci Narodowej o wszczęcie śledztwa w sprawie zamordowania komendanta rejonu V obwodu łukowskiego AK. Wystąpił także do Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa o wszczęcie postępowania w sprawie ustalenia okoliczności i miejsca pochówku swego stryja.

Komentarze (11)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Czytaj także

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.