O tym, że choruje na raka trzustki, Danuta Grzegorczyk dowiedziała się niemal w tym samym czasie, kiedy o swej chorobie głośno powiedziała Anna Przybylska. W walce z nowotworem trzustki aktorkę wspierały tysiące fanów.
Danuta Grzegorczyk, bibliotekarka z powiatu mińskiego, regionalistka, miała wsparcie rodziny i przyjaciół. O swojej chorobie, o cierpieniu nie chciała opowiadać publicznie.
Przed dwoma laty Anna Przybylska przegrała walkę z rakiem. Dla Danuty Grzegorczyk stanowiło to sygnał, że ona także może z nowotworem nie wygrać. Ale zwątpienie trwa krótko. Przecież musi sobie dać radę ze złym samopoczuciem po chemii. No i praca: zawodowo nie może odpuścić, w końcu jest dyrektorką biblioteki w Cegłowie. Prowadzi też zajęcia dla dzieci, z pasją opowiada o regionie. Pisze książki o historii Mrozów, Cegłowa i o ludziach tu mieszkających. Jest również mamą, babcią. Z tych ról, z rodzinnych obowiązków, nikt jej nie zwalnia. Jest też bardzo potrzebna mężowi, który również choruje na raka i potrzebuje wsparcia.
Gdy dowiaduje się, że jej stan się poprawia, nie ukrywa radości. Choroba została zatrzymana, guz się zmniejszył. Kiedy wydawało się, że walkę z rakiem trzustki ma za sobą, próbowałam namówić Danutę Grzegorczyk na wywiad dla „TS”. Chciałam porozmawiać o tym, że z nowotworem można wygrać. Nie mówiła „nie”, ale odwlekała termin spotkania: Może kiedyś?
PIERŚCIEŃ ANNY
W czerwcu umieściła na Facebooku informację, że wydała baśnie. Dodała też zdjęcie ich okładki. „Jestem bardzo zadowolona, bo dla mnie książka jest piękna” – skomentowała.
Pomyślałam, że dobrze byłoby napisać o zbiorze, który nosi tytuł„Pierścień Anny. Baśnie i legendy Cegłowa i okolic”. Chciałam też zapytać Danutę Grzegorczyk o to, jaki wpływ na jej terapię miało tworzenie - pisanie opowieści, mieszanie świata realnego z baśniowym. Poprosiłam o spotkanie. Nie wiedziałam wtedy, że choroba pani Danuty powróciła ze wzmożoną siłą. W bibliotece już nie mogłyśmy się umówić, bo dyrektor Grzegorczyk jest na zwolnieniu lekarskim.
- To gdzie się spotkamy? - U mnie w domu - odpisuje mi na Facebooku. - Wolałabym nie odkładać tej rozmowy, bo z moim samopoczuciem bywa różnie. W domu siadam, gadam i podobno nie widać po mnie choroby.
A jednak dzień przed spotkaniem odwołuje je, bo gorzej się poczuła.
- Właśnie wymiotowałam, a przecież chemii nie brałam. Jestem wypluta.
- Najtrudniej jest mówić o sobie, szczególnie o życiu prywatnym. Od ponad roku borykam się z przerzutami nowotworu. Ale nie daję się. Staram się czymś zająć. Piszę, kiedy mam trochę siły i mniej mnie boli - pisze do mnie na Facebooku.
Umawiamy się na rozmowę poprzez komunikator. Uzgadniamy, że jeśli poczuje się niedobrze, przerwiemy i będziemy rozmawiać innego dnia.
Kiedy ostatnio spotkałyśmy się w bibliotece w Cegłowie, była pani w dobrej kondycji. Od kiedy tak źle się pani czuje?
- Chyba to się zaczęło po radioterapii. Poddałam się jej pod koniec lutego, bo dokuczał mi niemiłosiernie kręgosłup.
Ale przecież guz był umiejscowiony na trzustce... No i po chemii się zmniejszył.
- Nie do końca zniknął. Teraz bardzo boli mnie cały brzuch. I nogi. Od miesiąca są spuchnięte. Mam trudności z chodzeniem. Dwa razy dziennie robię sobie zastrzyki w brzuch na rozrzedzenie krwi. Moje samopoczucie jest zmiennie. Zmęczenie, znużenie i osłabienie mieszają się z chwilami optymizmu i przypływu sił. Żeby tylko tak mocno nie bolało. Ale teraz tak bardzo się cieszę, że udało mi się napisać i wydać moje baśnie.
Przed rokiem Danuta Grzegorczyk unikała rozmowy o radzeniu sobie z bólem, ze strachem. Teraz odniosłam wrażenie, że wydając swoje baśnie, w jakiś symboliczny sposób żegna się z wnuczką, bliskimi, znajomymi, czytelnikami także tych baśni. Postanowiłam zapytać wprost: Czy te moje odczucia są prawdziwe?
- Nie odpowiem, bo ryczę – odpisuje.
KOLEJNA KSIĄŻKA
Baśnie Danuty Grzegorczyk są jeszcze nowością wydawniczą, ale ich autorka już przygotowuje kolejną publikację. Zbiera i kopiuje dokumenty, stare fotografie, rozszyfrowuje na biało- czarnych zdjęciach zapomniane już postaci. Te materiały mają się znaleźć w pisanej obecnie książce „Historia Parafii Mrozy 1931-2016”.
- Widocznie jestem tu jeszcze „chwilę” potrzebna. Pisanie historii parafii to czysty przypadek, więc chyba tak miało być – komentuje.
Z proboszczem parafii w Mrozach spotkała się, kiedy załatwiała formalności związane z pogrzebem męża, który zmarł na raka w Boże Narodzenie. Wówczas podarowała księdzu swoją książkę „Cegłów - Mrozy. Wydarzenia i ludzie”. Jest tam rozdział o powstaniu parafii w Mrozach, o budowie pierwszej świątyni w 1930 roku. Nic dziwnego, że proboszcz zapytał, czy nie napisałaby książki z okazji 85. rocznicy powstania parafii. Nie odmówiła.
- Do pisania historii parafii włączyłam synową Anię. Żeby miał kto dokończyć. Bo całość jest już prawie gotowa - podkreśla Danuta Grzegorczyk.
Pracę dokumentalisty i historyka przerywa tylko na czas pobytu w szpitalu.
- Byłam na oddziale, bo miałam kłopoty z oddychaniem, rosła gorączka, ale już jestem w domu – informuje.
Właśnie podczas pobytu w szpitalu dowiedziała się, że jej baśnie zdobywają coraz większą popularność: złożyła autografy w przyniesionych przez nauczycieli przedszkola 40 egzemplarzach „Pierścienia Anny”. Książka spodobała się, więc kupiono ją na zakończenie roku dla przedszkolaków z Mrozów. Te baśnie to magia. A także nadzieja.
najstarsze
najnowsze
popularne