Jaką świetną książkę napisała, psiakref*!

Mińsk Mazowiecki

Aneta Abramowicz-Oleszczuk 2016-10-07 13:17:10 liczba odsłon: 14488

Angelika Kuźniak podpisuje swoją najnowszą książkę, fot. Ana

Angelika Kuźniak, reporterka, która ma na swoim koncie m.in. książki o Marlenie Dietrich, Ewie Demarczyk i Papuszy oraz 3 nagrody Grand Press, w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Mińsku Mazowieckim opowiedziała o swojej najnowszej publikacji - "Stryjeńska. Diabli nadali".

- Witam państwa na spotkaniu szczególnym z trzech powodów. Po pierwsze jego bohaterką jest Zofia Stryjeńska. Po drugie - naszym gościem jest Angelika Kuźniak, nominowana w tym roku do nagrody literackiej NIKE za "Stryjeńską" właśnie. Po trzecie - po raz pierwszy spotykamy się w tak pięknej scenerii. Naszemu spotkaniu towarzyszy bowiem wystawa szkła z huty Niemen oraz mebli ze zbiorów Mariusza Żyły - mińskiego kolekcjonera i właściciela pracowni Antyk-Styl - przywitała zebranych dyrektor mińskiej książnicy, Elżbieta Sieradzińska.

- Jaką świetną książkę napisała, psiakref! Psiakref przez "f"! - powiedział prowadzący spotkanie z Angeliką Kuźniak Dariusz Mól, witając autorkę książki "Stryjeńska. Diabli nadali"..

- Trochę się tą książką bawiłam - przyznała Angelika Kuźniak. - Osoby, które ją przeczytały, mówią, że wartko się ją czyta. Jest to trochę zmorą tej książki. Niektórzy mówią też, że się przy niej nie napracowałam, bo jest w niej tak dużo cytatów z pamiętnika Zofii Stryjeńskiej. Nie powinno się takich rzeczy mówić, mimo wszystko. Owszem, jest dużo cytatów, ale między nimi są zdania. Moje zdania. Co prawda chowam się za Stryjeńską, ale... ktoś, czytając książkę, nie zauważył tych moich "pięciu zdań".

W Archiwum Zofii Stryjeńskiej w Bibliotece Jagiellońskiej Angelika Kuźniak zrobiła ponad 4 tysiące zdjęć.

- Wielu z nich nie wykorzystałam. Pracując nad tą książką, miałam duże notesy, w których różnymi kolorami opisywałam różne wątki. Niektóre wypadły z biografii, inne wpadły do pamiętnika, którego wydanie - drugie, rozszerzone - opatrzyłam wstępem i opracowałam wspólnie z Magdaleną Budzińską. Jego premiera jest planowana na 9 listopada.

Pierwsze wydanie pamiętnika "Zofia Stryjeńska. Chleb prawie że powszedni. Kronika jednego życia", przygotowane do druku, opatrzone wstępem, przypisami i indeksem przez Marię Grońską w 1995 r., liczy 300 stron. Drugie ma 900 stron i 1300 przypisów.

Biorąc pod uwagę, że są 3 wersje rękopisu i 3 maszynopisu - wszystkie różniące się między sobą - nie było łatwo. Tym bardziej, że był to pamiętnik nie tylko pisany, ale i wyklejany. Wielowarstwowo. Oprócz notatek, wspomnień i dygresji (nierzadko zamazanych przez Zofię i odczytanych przez Angelikę) są w nim wycinki z gazet, listy, rachunki i porachunki. A nawet pukiel włosów. Wszystko osobiste.  

- Maria Grońska niektóre fakty łączyła, inne potraktowała hasłowo. Stąd tak duża różnica w objętości "naszych" pamiętników Stryjeńskiej - wyjaśniła Angelika Kuźniak.

Czemu zainteresowała się akurat Stryjeńską?

- Moja przygoda z Zofią Stryjeńską zaczęła się w Muzeum Narodowym. Na wielkiej retrospektywnej wystawie prac Zofii Stryjeńskiej. Zachwyciłam się. Zofia Stryjeńska to nie tylko malarstwo. Projektowała stroje teatralne, gobeliny, zabawki, szachy, rękawiczki, które można by teraz spokojnie produkować. Sama uszyła pacynki i zrobiła całą scenografię dla teatrzyku w Rabce, w którym pracowała jej siostra. Sama rozpisała sobie sceny do baletu "Korowaj". W 1934 r. stworzyła bożki słowiańskie. Gdy zobaczyłam jej malarstwo wielkoformatowe, pomyślałam, że była szalona. Jak sama o sobie mówiła, miała "fioła ludowego".

Sztuka Stryjeńskiej, mimo że ludowa, okazuje się współczesna. Ludzie robią sobie tatuaże z motywami jej prac. Zofią Stryjeńską można świetnie komentować rzeczywistość. Ma profil na facebooku. Zajmuję się na nim cytatami z jej pamiętników. Dziś Zofia Stryjeńska gra na wielu strunach. Na spotkaniu autorskim ktoś mówi, że dzięki Stryjeńskiej wrócił po latach do malowania. Ktoś inny wyznaje: "Jestem Stryjeńską! Z osobowości!" Kobiety są na nią wściekłe, bo zostawiła dzieci. A ona przez całe życie miała z tego powodu wyrzuty sumienia.

Jej córka Magda (ur. w 1918 r.) miała być synem. Napisała kiedyś do matki: Zawsze będziesz dla mnie mateczką w złotych ramkach za szkłem. - Chyba nic gorszego nie może usłyszeć matka od dziecka - przyznała Angelika Kuźniak.

W 1922 r. Zofia urodziła bliźniaków - Jacka, który został malarzem i dekoratorem wnętrz i ukochanego Jana - późniejszego architekta.

Gdy przyszła na świat Magda, Stryjeńska napisała w pamiętniku: Lecznica. Poród. Rodzi się córka. Jestem wściekła. Cztery lata później, po urodzeniu bliźniaków, zanotowała: dwóch miniaturowych dżentelmenów o poważnych minach, obrośniętych czarnymi bakami, dawało mi długo złudzenie, że zalałam pałę i widzę podwójnie.   

Życie rodzinne to dla mnie pozycja przegrana - napisała innym razem. Kiedy próbowała być dobrą żoną, była fałszywa. W malarstwie była prawdziwa. 

- Świetnie pisała. (np. Pogruchotałam mu kości kamiennym wzrokiem. Zdarza mi się to do dziś.). Pamiętniki. Kto by to czytał? Kto by to czytał, psiakref?! (pisownia oryginalna - przyp. Ana) Popełniła też, pod pseudonimem prof. Hillar, podręcznik savoir vivre'u. Dla dzieci. Ja sama jestem naznaczona Stryjeńską. Sylwia Chutnik krzyczała kiedyś za mną w sklepie: "Stryjeńska! Stryjeńska!" W pewnym momencie zostałam Zochą. Nie ukrywam, że wolałabym nie być do niej podobna. Chciałabym, żeby po tej książce oddać Stryjeńskiej sprawiedliwość. W latach 20. XX wieku była jedną z najważniejszych malarek polskich - powiedziała Angelika Kuźniak.  

- Zawracam sobą głowę ludziom dopiero przy końcu pracy nad książką, chyba że osoba, z którą mam rozmawiać, stoi nad grobem. Najpierw muszę opisywaną przeze mnie postać poznać dla siebie. Nie chcę nieprzygotowana niepotrzebnie zawracać sobą ludziom głowy. Gdy po raz pierwszy spotkałam się z wnuczką Zofii Stryjeńskiej, Martynką (Martine Sokołowska Jaques-Delcroze), poprosiłam ją, żeby narysowała układ mieszkania babci. Narysowała. Zielonym atramentem. Szczegół jest dla mnie najważniejszy - wyznała Angelika Kuźniak.

Czy trudno jej było nawiązać kontakt z najbliższymi Zofii Stryjeńskiej?

- Nie miałam z tym kłopotu. Może dlatego, że mam szczęście do ludzi. Gorzej było z pamięcią tych osób i ich wspomnieniami, które są tą pamięcią naznaczone. Ktoś, kto miał 7 lat, gdy coś się działo, pamięta te wydarzenia pamięcią cudzą... 

Kim była Zofia Stryjeńska?

Zofia Stryjeńska z domu Lubańska (ur. 13 maja 1891 w Krakowie, zm. 28 lutego 1976 w Genewie) była: malarką, graficzką, ilustratorką, scenografką, reprezentantką art déco. Piękną kobietą. Żoną architekta Karola Stryjeńskiego, z którym miała 3 dzieci i który 2-krotnie umieścił ją w zakładzie psychiatrycznym. Żoną aktora Artura Sochy, który zaraził ją syfilisem. Matką. Babcią, do której wnuczka nie przyznawała się pod koniec jej życia. Krewną, której hiperknoty (Stryjeńska dzieliła obrazy na: obrazy, knoty i hiperknoty - te ostatnie - kobiety z cycami i obrazy o tematyce religijnej malowała na emigracji.) wnuk siostry trzyma dziś w piwnicy. Dziewczyną, która w 1911 r. jako Tadeusz von Grzymala (ur. 14 kwietnia 1893 r. w Krakowie) dostała się na Akademię Sztuk Pięknych w Monachium. Dziewczęta mogły studiować na tej uczelni od 1920 r. Modną malarką, której obrazu w dwudziestoleciu międzywojennym obrazu nie wypadało nie mieć w domu. Artystką, uhonorowaną 5 nagrodami na wystawie światowej w Paryżu w 1925 r. Odznaczoną Krzyżem Kawalerskim Legii Honorowej i Złotym Wawrzynem. Tfurczynią (jak sama pisała), która miała problemy z gospodarnością. Kobietą charakterną, która wybrała się do Londynu, by wyrwać Lodzie Halamie trochę włosów (bo - zdaniem Stryjeńskiej - ukradła jej projekty kostiumów). Kobietą przedsiębiorczą, która planowała otworzyć: pralnię, nowoczesną łaźnię parową, biuro matrymonialne na światowym poziomie, sklep z obranymi ziemniakami. Polką, dla której największym cierpieniem było przeprowadzenie się po wojnie do Szwajcarii. (Przemalowałam się na niedźwiedzia brunatnego.). Zdziwaczałą starszą panią, która miała swoje ulubione miejsce w autobusie i awanturowała się, gdy ktoś je zajął. Kobietą nietuzinkową, która - podejrzewana o chorobę psychiczną, której jednak nigdy nie stwierdzono - zmarła w szpitalu psychiatrycznym na... atak serca. 

Byłaby... świetną bohaterką serialu.

*   *   *

Angelika Kuźniak dostała niedawno list od córki biegłej sądowej z informacją:

- Żadna schizofrenia! Stryjeńska miała zmiany w mózgu, spowodowane syfilisem!

* - Pisownia za Zofią Stryjeńską. Jeden z rozdziałów książki Angeliki Kuźniak jest zatytułowany "Dom. Psiakref".

Komentarze (0)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.