Rodzice nie mieścili się w gabinecie burmistrza. fot. BoNo
– Jan Stefanowicz to mój jedyny wnuk. Chcę, żeby przebywał w bezpiecznym miejscu, tam, gdzie czuje się dobrze. Czy burmistrz mógłby w tym pomóc? – zapytała Małgorzata Stefanowicz. Pytanie zadane Marcinowi Jakubowskiemu padło podczas spotkania z rodzicami dzieci ze żłobków „Jacek i Agatka” i „Bajkolandia”. Te placówki zostały wykreślone z rejestru żłobków i klubów dziecięcych, prowadzonego przez burmistrza Mińska.
Mimo że spotkanie odbywało się o 16, przyszło tak wielu rodziców, że nie mieścili się w gabinecie burmistrza. Było gorąco. Dosłownie i w przenośni.
– Z dnia na dzień ktoś przekreśla moją pracę – mówiła jedna z matek. Ktoś dorzucił, że z burmistrzem trzeba będzie walczyć. Inny wysyłał Jakubowskiego do sadzenia w mieście kwiatków, bo to akurat mu wychodzi.
Gorzkim słowom trudno się dziwić. W Mińsku Mazowieckim w jednej chwili ubyło 60 miejsc w żłobkach: w „Jacku i Agatce” - 45, a w „Bajkolandii” - 15. W innych żłobkach już nie ma miejsc. Rodzice do pracy iść muszą, więc kto zaopiekuje się dziećmi?
Zostało Ci do przeczytania 87% artykułu
Aby przeczytać całość kup e-wydanie nr 43/2016:
najstarsze
najnowsze
popularne