Życie dwóch niedużych siostrzyczek od początku nie było łatwe. Wyrzucone z matką do lasu, skazane na śmierć z głodu, wegetowały tam kilka miesięcy, aż przed zimą dobrzy ludzie ulitowali się i odłowili te dwa lekko dzikie szczeniaki.
Życie dwóch niedużych siostrzyczek od początku nie było łatwe. Wyrzucone z matką do lasu, skazane na śmierć z głodu, wegetowały tam kilka miesięcy, aż przed zimą dobrzy ludzie ulitowali się i odłowili te dwa lekko dzikie szczeniaki.
Ich mama nie miała tyle szczęścia, bo którejś nocy nie wróciła do dzieci, a potem znaleziono przy drodze jej ciało. Ludzie przez kilka tygodni dokarmiali maluchy aby nabrały do człowieka zaufania. Potem szczęśliwie udało znaleźć się im dom.
Kobieta, która je przygarnęła żyła samotnie, skromnie ale prędzej sama, by nie zjadła, niżby pozwoliła aby jej dziewczynki głodowały (tak miała w zwyczaju do nich przemawiać „moje dziewczynki”). One zaś spały wiernie przy jej łóżku, oglądały wspólnie tv, razem chodziły do komórki po drzewo i węgiel....były kochane i szczęśliwe........a teraz ich pani zmarła.
Kilka dni temu był pogrzeb.....niepewne i przestraszone czekają i nie mogą zrozumieć dlaczego ich pani nie wraca. Za chwilę tutejszy weterynarz zabierze je do schroniska, z którym miasto ma podpisana umowę, a to dla nich WYROK ŚMIERCI!!!!!!! Proszę zatem dobre dusze, może ktoś je zaadoptuje, ale razem obie!!!!!
Psinki maja po 7 lat, są wysterylizowane o łagodnym usposobieniu, choć niestety nieco zalęknionym, co nie powinno dziwić, zważywszy na ich historię. Pomimo swoich niewielkich gabarytów są naprawdę doskonałymi stróżami.
Bardzo proszę Państwa o pomoc w poszukiwaniu im domu bądź domu tymczasowego. Jeśli znajdą, któryś z nich, to ja ze swojej strony zobowiązuję się pokrywać miesięczne koszty ich utrzymania w kwocie 500 zł.
Jeśli potrzeba będzie więcej informacji na ich temat bądź znajdzie się ktoś chętny, aby nam pomóc, podaję swój numer telefonu: 516 655 616.