Zapiski z wygnania

Mińsk Mazowiecki

Aneta Abramowicz-Oleszczuk 2018-03-14 22:45:42 liczba odsłon: 16168

Dariusz Mól, Sabina Baral i Magda Umer na spotkaniu w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Mińsku Mazowieckim, fot. Aneta Abramowicz-Oleszczuk

Kilka lat temu wyrwałam z siebie tę książkę. Napisałam ją dla siebie, dla Was i dla przestrogi...

...Wiele się zmieniło od tamtego czasu. Kontekst przestrogi przestał być aktualny, za to inne rzeczy stały się bardzo aktualne - powiedziała na spotkaniu z czytelnikami w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Mińsku Mazowieckim Sabina Baral, autorka "Zapisków z wygnania".  Urodzona 12 marca 1948 r. we Wrocławiu Polka, od 1968 r. bez polskiego obywatelstwa.

20 grudnia 1968 r. 20-letnia Sabina (wówczas Binder) wyjechała z rodzicami z Wrocławia. Była studentką III roku Politechniki Wrocławskiej. Bardzo dobrą studentką, która została nagle zawieszona w prawach studenta.

Właśnie minęło 50 lat od Wydarzeń Marcowych.

- To nie jest opowieść o tym, co się wydarzyło pół wieku temu. To opowieść o tym, co się za chwilę wydarzy. O dzieciach, którym ktoś za chwilę wytknie Żyda w rodzinie w szóstym pokoleniu - dodała Magda Umer, która na podstawie "Zapisków z wygnania" wyreżyserowała spektakl w Teatrze Polonia. Jego premiera miała miejsce 9 marca.

Na 36 osób z klasy Sabiny Binder, które w 1965 r. razem z nią przystąpiły do matury, trzy lata później 35 wyjechało z Polski.

                                                                   -------------------------------------

8 marca 1968 r. studenci Uniwersytetu Warszawskiego zorganizowali wiec protestacyjny w związku ze zdjęciem przez cenzurę wystawianych w Teatrze Narodowym "Dziadów" w reż. Kazimierza Dejmka oraz zawieszeniem ich kolegów ze studiów w prawach studenta. Stało się to początkiem tzw. Wydarzeń Marcowych, w wyniku których kilkanaście tysięcy Polaków pochodzenia żydowskiego opuściło kraj.

                                                                    -------------------------------------

- Chodziłam z nimi do szkoły przez tyle lat, od pierwszej do jedenastej klasy. Po latach udało mi się odnaleźć 28 z nich. Dużo. Przyjechali na nasze spotkanie klasowe chyba z ośmiu krajów. Z żonami, mężami i dziećmi, które mówiły w różnych językach - wspominała pani Sabina. - W 1968 r. wyjechaliśmy z Polski na inną planetę i uczyliśmy się na niej żyć od nowa.

Za przywilej, że ja, moi rodzice, dziadkowie i pradziadkowie urodzili się w Polsce i tu chcieli być pochowani, policzono nam 5 tys. zł. To bardzo dużo, jak na tamte czasy. 5 tys. zł wynosiła opłata za podanie o zwolnienie z polskiego obywatelstwa.

Żydom nie wolno było wywieźć z Polski nie tylko pieniędzy (te wymieniało się w banku na dolary; przysługiwało po 5 dolarów na jedną osobę), ale również dokumentów, kopii prac naukowych, dyplomów, orderów.

- Nie wolno było wywieźć nic starego (sprzed 1945 r.), ani nic nowego. Bo to wszystko miało być "nasze"... To był szczyt upokorzenia - przyznała Sabina Baral.

Wywożono więc polskie kryształy i dywany z Kowar.

- Jak mogło do tego dojść? - zapytała retorycznie pani Sabina.

- Po prostu na ten program znaleźli się odbiorcy. Tak jak i teraz...

- Nie wszyscy Polacy, którzy zostali w kraju, tak ładnie jak pani mówią po polsku - zwrócił się do Sabiny Baral jeden z czytelników.

 - Bo ojczyzną człowieka jest jego język - odparła Magda Umer. - Żydzi mnie nie chcą, bo jestem inny, a Polacy mnie nie chcą, bo jestem Żydem - mówił jeszcze przed II wojną światową Julian Tuwim. Tuwim, Leśmian, Słonimski byli przed wojną nazywani Żydami piszącymi po polsku. Komu to było potrzebne? - dodała.

- W marcu 1968 roku miałam 13 lat. Pamiętam go. I mi jest głupio. I ja przepraszam - wyznała jedna z pań.

*   *   *

- "Zapiski z wygnania" to książka o zdziwieniu, upokorzeniu, dumie i wolności. Była mi potrzebna jak chleb, jak powietrze. Gdy zdecydowałam, że chcę na jej podstawie wyreżyserować spektakl, wiedziałam, że nie będzie to łatwe, ale jak jest za łatwo, to też jest niedobrze - przyznała Magda Umer. 

- Ludzie, którzy przychodzą go obejrzeć do Teatru Polonia, po 15 minutach wyciągają chusteczki. Płaczą nie nad bohaterką spektaklu, tylko nad sobą. Bo każdy w tym kraju ma kogoś, kogo ten problem dotyczył. Kogoś, kto jest pokrzywdzony lub kogoś, kto jest winny temu, co się stało, tylko dlatego, że nic nie zrobił... - dodała.

- Małgosia Pieczyńska, aktorka, podeszła do mnie po premierowym spektaklu i powiedziała: Wiesz, jest już pierwsza recenzja i otworzyła torebkę, pełną podartych, zasmarkanych chusteczek. Nie wyrzuciła ich. Wracała do nich po kilka razy... - powiedziała Sabina Baral.

- Dostaję teraz mnóstwo listów. Wiesz, byłem wtedy studentem. Pamiętam te wydarzenia. Nie wiem, czemu wtedy nie zareagowałem... To stwierdzenia uczciwe, normalne, ludzkie. Ale z tych stwierdzeń mogła się wtedy zrobić całą masa przyzwolenia... 

Spotkanie w mińskiej Miejskiej Bibliotece Publicznej rozpoczęło się spektaklem w wykonaniu młodzieży z Liceum im. Polskiej Macierzy Szkolnej. (Ana)

 

 

 

 

Komentarze (3)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.