Witek Muzyk Ulicy podczas koncertu w Zakładzie Karnym w Siedlcach, fot. kpt. Edyta Starostka
Zanim stracił pracę, zarabiał dużo. Miał kredyt we frankach i kupował drogie rzeczy. Później zajmował się m.in. szmuglowaniem alkoholu. Gdy trafił na 40 dni do szwedzkiego więzienia, postanowił zmienić swoje życie...
Dzisiaj swoimi piosenkami zachęca innych do podejmowania dobrych decyzji w życiu.
Witold Mikołajczuk, czyli Witek Muzyk Ulicy 26 maja zaśpiewał dla osadzonych w Zakładzie Karnym w Siedlcach. Wystąpił - jak zawsze - boso i z akordeonem.
Nazywa siebie podziemnym muzykiem ulicznym. Gra na ulicy dzięki pięknej skrzypaczce Dominice, którą spotkał pewnego dnia na jednej z warszawskich ulic. Następnego dnia stanął na ulicy z akordeonem... Od tamtej pory grał w metrze i na podwórkach starych warszawskich kamienic.
Mimo iż samouk, grający folko-rocko-panko-polo od lat mieszka w Warszawie, chętnie wraca nad Bug.
Urodził się w Żarach, ale dzieciństwo spędził w Kołczynie niedaleko "Malówki", czyli Malowej Góry.
Już jako uczeń szkoły podstawowej grał w duecie z nauczycielem muzyki. Witek grał na gitarze, a pan od muzyki - na skrzypcach.
W liceum założył z kumplami zespół rockowy "Śrubokręt". Swoją pierwszą piosenkę zatytułował życiowo "Rata Renata Krata".
Za pomocą platformy crowdfundingowej wydał z przyjaciółmi albumy "Gram dla Was" (2017) i "Folko Rocko Punko Polo" (2018).
Jak napisała na
e-stronie Zakładu Karnego kpt.
Edyta Starostka,
po występie Witka osadzeni w siedleckiej jednostce mówili zachwyceni: "
To był najlepszy koncert, na jakim byłem”, „Witek, rób dalej to, co robisz, bo robisz to dobrze”. (Ana)
najstarsze
najnowsze
popularne