Średnio co kilkanaście dni sokołowska policja jest wzywana do zdarzeń, które... nie miały miejsca. Tylko w minionym tygodniu były to pożar w komendzie i zaginięcie dziecka.
fot. arch
Średnio co kilkanaście dni sokołowska policja jest wzywana do zdarzeń, które... nie miały miejsca. Tylko w minionym tygodniu były to pożar w komendzie i zaginięcie dziecka.
Jak mówi asp. Jakub Więsak, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Sokołowie Podlaskim, w ubiegłym roku KPP zanotowała około 30 takich zgłoszeń. W innych latach bywało ich nieco mniej, ale w 2019 r. w powiecie, tak jak w całym kraju, notowano fałszywe alarmy bombowe w dniach, kiedy odbywały się matury.
NA POWAŻNIE
Fałszywe alarmy, choć nie zdarzają się szczególnie często, są dla policji czy straży pożarnej bardzo uciążliwe.
- Przede wszystkim dlatego, że po każdym zgłoszeniu musimy zaangażować środki i ludzi, którzy niejednokrotnie narażają życie. Kiedy jedziemy na sygnale tam, gdzie rzekomo doszło do zdarzenia, wymagającego naszej interwencji, nie zastanawiamy się, czy to żart - wyjaśnia J. Więsak. I dodaje, że ofiarami takich fałszywych alarmów nie są wyłącznie funkcjonariusze:
- Często tracą też na tym inne osoby, które naprawdę potrzebują pomocy, bo nie zawsze możemy dotrzeć równie szybko w kilka miejsc jednocześnie. A przecież czas ma bardzo często ogromne znaczenie. (...)
Tylko w minionym tygodniu komenda w Sokołowie Podlaskim zanotowała dwa takie przypadki.
najstarsze
najnowsze
popularne