Mieszkam przy ulicy Kaszubskiej, okna wychodzą na jezdnię ulicy Pomorskiej, na której ciągle na hulajnogach i deskorolkach skaczą "dzieci".
zdjęcie symboliczne .freeimages.com
Mieszkam przy ulicy Kaszubskiej, okna wychodzą na jezdnię ulicy Pomorskiej, na której ciągle na hulajnogach i deskorolkach skaczą "dzieci".
W związku z tym nie można otworzyć okna, bo ciągle słychać łomot, który dobiega z ulicy.
Pomijam fakt, że w końcu któryś osobnik wpadnie pod samochód. Wtedy będzie krzyk: biedne dziecko. A co to "dziecko" robiło na jezdni? Gdzie jego opiekunowie? Jezdnia to nie plac zabaw. Policji to nie interesuje. Dzwoniłam kilka razy, ale po braku reakcji darowałam sobie.
Teraz cierpię w domu, mimo lata przy zamkniętych oknach. Ciekawa jestem, czy inni mieszkańcy mają podobne problemy? Głośne dzieci, którym nie można zwrócić uwagi, bo są niegrzeczne i agresywne. Czy osoby po 60 roku życia powinny na każdym kroku ustępować tym młodym. Nie mają już w naszym "pięknym" kraju żadnych praw? Najlepiej żeby umarły?
W.G.
najstarsze
najnowsze
popularne