Jechałam 27 grudnia, drogą z Żeliszewa Podkościelnego, przez Rososz, Koszewnicę i Pieńki do trasy numer „2” - informowała naszą redakcję jedna z czytelniczek. - W niektórych miejscach, w tym na jednym z zakrętów czy przy przejeździe kolejowym, na drodze była prawdziwa „szklanka”.
Czytelniczka podkreśla, że na jednym z zakrętów omal nie wypadła z drogi, choć jechała bardzo wolno. Bardzo niebezpiecznie było też w rejonie przejazdu kolejowego w Koszewnicy.
- Zadzwoniłam z interwencją do urzędu gminy w Kotuniu, ale tam poinformowano mnie, że jest to droga powiatowa, i gmina za nią nie odpowiada - dodaje kobieta. - Ja nie wnikam w to, kto powinien zadbać o drogę, ale mam prawo domagać się, żeby była bezpieczna i, przynajmniej w niebezpiecznych miejscach, posypana solą.
Rzeczywiście, chodzi o drogę powiatową, dlatego o wyjaśnienie sprawy poprosiliśmy starostę, Karola Tchórzewskiego.
- Poszczególne drogi mają różne standardy tak zwanego zimowego utrzymania - mówi starosta. - Żadnej drogi powiatowej nie posypujemy solą na całej jej długości. Robimy to tylko w newralgicznych punktach, głównie na łukach jezdni, przy szkołach, przejściach dla pieszych, urzędach czy na wzniesieniach o nachyleniu powyżej 30 stopni. W czasie świąt ze zrozumiałych względów na drogach pracowało nieco mniej sprzętu. Były tylko utrzymywane dyżury. Od 27 grudnia, praca przy utrzymaniu dróg ruszyła pełną parą. Czasem trzeba jednak poczekać, aż nasz sprzęt dotrze na oblodzone odcinki dróg. A po ostatniej, bardzo mroźnej nocy, takich niebezpiecznych miejsc jest bardzo wiele.
Starostwo powiatowe ma do dyspozycji kilkanaście „solarek”. To tylko pozornie dużo, bo trzeba pamiętać, że sieć dróg powiatowych wynosi ponad 660 kilometrów!
najstarsze
najnowsze
popularne