Henryk Kowalczyk - parlamentarzysta wybrany w naszym okręgu wyborczym, złożył dymisję z funkcji ministra rolnictwa, którą sprawował od października 2021 roku.
Henryk Kowalczyk fot. Sej
Henryk Kowalczyk - parlamentarzysta wybrany w naszym okręgu wyborczym, złożył dymisję z funkcji ministra rolnictwa, którą sprawował od października 2021 roku.
Rezygnacja Henryka Kowalczyka to skutek kryzysu zbożowego w Polsce, do którego doprowadziła fala ukraińskiego zboża zalewająca nasz rynek. W efekcie znacząco potaniało polskie zboże, a rolnicy wyszli na ulice protestować. Jako jednego z głównych winowajców tej sytuacji rolnicy upatrują w osobie naszego parlamentarzysty. Sam Henryk Kowalczyk winę zrzuca na Unię Europejską.
— Złożyłem rezygnację z funkcji ministra rolnictwa i rozwoju wsi, widząc, że podstawowy postulat rolników przez Komisję Europejską nie zostanie spełniony — powiedział podczas dzisiejszej konferencji Henryk Kowalczyk. Jak wyjaśnił, KE opublikowała projekt przedłużenia bezcłowego i bezkontyngentowego importu zbóż z Ukrainy na kolejny rok, który ma obowiązywać od czerwca tego roku do 5 czerwca 2024 r.
– Zostaliśmy oszukani na grube miliony – mówi właściciel firmy zajmującej się skupem zboża. – W czerwcu ubiegłego roku minister rolnictwa Henryk Kowalczyk zapowiadał, że w pierwszym półroczu tego roku zboże nie będzie tanieć. A rolnikom mówił, aby go niepotrzebnie nie wyprzedawali. I wszystkich oszukał. Ja kupowałem zboże jeszcze po wysokich cenach, oczywiście z nadzieją na jakiś zarobek. Bo to normalne, że na przednówku zboże jest droższe. Zarabia się na jego przetrzymaniu. Tak jest w normalnym kraju, ale u nas nikt nie zadbał o interesy rodzimych producentów. Zboża tanieją niemal z każdym dniem, szczególnie rzepak, kukurydza i pszenica. Są o 20-40% tańsze niż w ubiegłoroczne żniwa. To absurd, którego część firm skupujących zboże na pewno nie przetrwa.
Poseł Marek Sawicki twierdzi, że tego kryzysu można było uniknąć. Trzeba było tylko w porę przyjąć rozwiązania, dotyczące tranzytu zbóż przez Polskę.
– Otwarcie polskiego rynku na ukraińskie zboże było ogromnym błędem – mówi Marek Sawicki. – Owszem, trzeba było pomóc Ukrainie, ale tak, aby nie szkodzić naszemu rynkowi. Należało wprowadzić kaucje w momencie wjazdu zboża do Polski, a zwracać je po załadowaniu zboża na statek i wywożeniu ich z Unii Europejskiej. Przecież można było przewidzieć, że bez takich zabezpieczeń zboże nie opuści naszego kraju. A nasze firmy przewozowe wręcz rzuciły się do przewożenia zboża zza wschodniej granicy, tylko że nie do portów, a do naszych elewatorów... Zresztą wywiezienie wielkiej masy zboża przez porty było dość wątpliwe, bo w tym czasie porty były załadowane węglem. A zapewnienie opału na zimę było dla rządzących priorytetem. Interesy rolników jak zwykle zeszły na dalszy plan.
najstarsze
najnowsze
popularne