Jeszcze kilka miesięcy temu był towarem deficytowym. Niemal cały rząd został zaangażowany w jego sprowadzanie z dalekiej zagranicy. Statki z węglem w portach witano niemal z taką radością, jak transporty kubańskich pomarańczy przed Bożym Narodzeniem w czasach komuny.
Premier Mateusz Morawiecki i jego ministrowie na tle węglowych hałd organizowali konferencje prasowe. W państwowej telewizji chwalono wójtów i burmistrzów, którzy podjęli się dystrybucji węgla wśród uprawnionych mieszkańców.
A teraz... Niektóre samorządy mają kłopot z jego nadmiarem.
W Korytnicy na składzie leży ponad 62 tony węgla typu orzech, który gmina zamówiła dla swoich mieszkańców i za który już zapłaciła. Dlatego teraz, gdy zmieniły się przepisy, wójt Stanisław Komudziński ogłosił tzw. sprzedaż końcową. Każdy, kto jest uprawniony do dodatku węglowego, może się zgłosić i już bez limitu (dotychczas 1,5 tony na gospodarstwo w 2022 r. i tyle samo w pierwszej połowie 2023 r.) kupić sobie czarne paliwo w dowolnej ilości.
W Korytnicy za tonę węgla „orzecha” trzeba zapłacić 2000 zł brutto. Jest sprzedawany wszystkim (nie tylko mieszkańcom gminy Korytnica). Kupujący muszą tylko przedstawić zaświadczenie, potwierdzające wypłatę dodatku węglowego dla gospodarstwa domowego, w skład którego dana osoba jest zaliczana. Wnioski o zakup węgla bez limitu są przyjmowane w Urzędzie Gminy do końca czerwca albo do wyczerpania zapasów.
Ogłoszenie o końcowej sprzedaży ukazało się na początku maja. Czy oferta cieszy się zainteresowaniem?
– Tłoku nie ma. Na razie o możliwość zakupu pytała tylko jedna osoba – mówi wójt Stanisław Komudziński.
Czy węgiel, który oferuje gmina, pochodzi z polskich kopalni?
– Raczej nie – odpowiada wójt. – Można powiedzieć, że to mieszanka węgla pochodzącego z trzech różnych krajów (i kontynentów): z Republiki Południowej Afryki, Kazachstanu w Azji oraz z Kolumbii w Ameryce Południowej. Ale się jakoś tam pali i to jest najważniejsze.
Wójt ma nadzieję, że na oferowany opał jeszcze znajdą się chętni. Jeśli nie, gmina będzie miała z nim kłopot. A byłby on jeszcze większy, gdyby samorząd zamawiał węgiel, kierując się potrzebami, zgłaszanymi przez mieszkańców.
– Zamówiliśmytylko połowę ilości węgla, na który ludzie się zapisali. I z tej połowy jeszcze nam tyle zostało. Musimy go sprzedać, żeby odzyskać pieniądze – mówi Stanisław Komudziński.
Również burmistrz Węgrowa ogłosił sprzedaż końcową węgla. Do klientów powinno trafić: ponad 25 ton groszku, prawie 60 ton ekogroszku i ponad 86 ton orzecha. (sej)
najstarsze
najnowsze
popularne