Kpt. A. Protasiuk nie miał uprawnień do lądowania w tak fatalnych warunkach
Siedlce
0000-00-00 00:00:00
liczba odsłon: 7049
Miesiąc po katastrofie samolotu rządowego Tu-154, który nie doleciał do Smoleńska, dziennikarze "Rzeczpospolitej" ustalili, że...
...dowódca załogi, pilot klasy mistrzowskiej, kpt. Arkadiusz Protasiuk nie miał uprawnień, pozwalających mu lądować przy widoczności poniżej 500 metrów. Potwierdził to szef szkolenia Sił Powietrznych WP, gen. Anatol Czaban. Prokurator generalny, Andrzej Seremet ujawnił, że 10 kwietnia widzialność w Smoleńsku sięgała 300-400 m.
Pilot albo nie otrzymał precyzyjnego komunikatu od rosyjskiego kontrolera lotów, Pawła Pliusina, albo go nie zrozumiał. Naczelna Prokuratura Wojskowa od kilku dni dysponuje zeznaniami P. Pliusina, złożonymi w rosyjskiej prokuraturze, ale ich nie ujawnia.
Gdyby kpt. A. Protasiuk wylądował mimo tych informacji, groziłyby mu sankcje dyscyplinarne, łącznie ze skreśleniem z listy personelu latającego, a nawet zarzuty prokuratorskie narażenia na niebezpieczeństwo wielu osób.
- Musimy poczekać na wyniki pracy komisji (badającej przyczyny katastrofy - przyp. "RZ"). Nie wiemy, czy złamał przepisy - powiedział "Rz" ppłk Robert Kupracz. (Ana i DK za tekstem Izabeli Kacprzak i Piotra Kubiaka "Nie mógł lądować w takiej mgle", opublikowanym w dzisiejszej "Rzeczpospolitej")
najstarsze
najnowsze
popularne