Obrazy Pani Basi

Artykuł drugiej potrzeby

Dariusz Kuziak 2012-09-10 13:54:52 liczba odsłon: 1408

Odkąd zacząłem odróżniać Matejkę od van Gogha, wiedziałem jedno – ten drugi, ten od obciętego ucha, malował kwiaty prawie tak jak Pani Basia. Powiedzieć, że się wśród jej obrazów wychowałem, byłoby przesadą. Od święta bywałem i w muzeach, ale do mieszkania Rękawków, całkiem po sąsiedzku, cóż tu kryć, trafiałem częściej.

Wystarczyło wejść, rozejrzeć się w korytarzu, zapuścić żurawia do kuchni albo zlustrować ściany w pokoju Grześka, by poczuć się jak w galerii. Moja nonszalancka edukacja artystyczna, dopiero ostatnio ujęta w karby i egzekwowana z całą surowością, przebiegała właśnie w rytmie takich koleżeńsko-przyjacielskich wizyt. I okazuje się, że była to edukacja niezła. Teraz mam z górki.

Idę, na przykład, na wystawę Williama Turnera i ani zdziwiony, ani zaskoczony nie jestem zupełnie. Bo przecież od dwunastego roku życia znam te przepaściste krajobrazy, te chmury rozdarte, te jeziora zatopione w wirze jesiennych kolorów, że nie wiesz, czy patrzysz jeszcze w wodę, czy to łódka kołysze się w chmurach.

W przepastnej skarbnicy wspomnień mam też taki obrazek. W szóstej klasie (ostatnia ławka pod oknem na zajęciach z plastyki u pani Ceranki) rysujemy wspomnienia z wakacji. Nie szczędząc świecówek, równo i cierpliwie hebluję papier na niebiesko, zielono i żółto. To przecież jasne: niebo, woda, plaża. Obok Grzesiek z zapałem macha jakieś fioletowe obłości. Co malujesz? Góry. Pewnie zabrakło mu zielonej kredki, myślę. Ale nie zabrakło. Grześ, jak to Grześ, kredki ma w komplecie i nienagannym porządku. Poukładane według kolorów, zieleń nawet w kilku odcieniach.

OK, las jest fioletowy, a to pogięte czerwone niżej? To Poprad. Taka rzeka. Wiem, że rzeka, ale dlaczego czerwona. Czemu rzeka czerwona, jak nawet nie indiańska, nie z westernu?

Grzesiek za fioletowe góry i czerwoną rzekę dostaje piątkę z plusem. Ja dostaję to, co zwykle i idziemy na przerwę. W grze w kolory, pora wbić to sobie do głowy, nigdy z Grześkiem nie wygram. Może w tenisa? Jak jest się dzieckiem znanej artystki i od dzieciństwa się wie, czym różni się plener od wernisażu oraz że Picasso miał w swoim życiu okres niebieski (dla dorastających chłopców to niezwykle cenna informacja), to można malować góry we wszystkich kolorach, nawet na fioletowo. Powiedzieć, że Grzesiek był z kolorami za pan brat, to mało powiedzieć. On miał przecież na co dzień dostęp do mitycznych humbroli. Jedynych, niedoścignionych farb do malowania modeli samolotów.

Patrzę na obrazy Chagalla i wiem, że te nieziemskie anioły, to jakbym już gdzieś wcześniej widział. Ostatnio choćby w siedleckim Muzeum Regionalnym. Jadę do Madrytu, w muzeum Królowej Zofii spotykam obrazy mistrza Salvadora. I chcąc nie chcąc, myśl pojawia się w głowie: Dali, Dali…? A, to ten! Zupełnie do obrazów Pani Basi niepodobny.

Komentarze (1)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.