Skoro europejscy politycy poprzestają na bezradnych „wyrazach najwyższego zaniepokojenia”, europejska publiczność postanowiła ich wyręczyć. Nie musi bawić się w dyplomację, więc szczerze wyznała Rosjanom, co myśli i czuje. Jeśli demonstracyjne wybuczenie na Eurowizji nie powstrzyma Rosji, to znaczy, że nic jej nie powstrzyma. Solidarnie nabuczeć – akurat tyle możemy Moskwie zrobić. Jak to europejskie buczenie wytłumaczą sobie Rosjanie? Zapewne pomyślą, że w Danii jest tak samo jak na Ukrainie i w reszcie Europy – wszędzie banderowcy i faszyści.
Widzowie Eurowizji najwidoczniej nie kupili, sprzedawanej nam tu i tam, bajki o tym, że rosyjska kultura, w tym rosyjska piosenka, nie ma nic wspólnego z Rosją. Emocje były tak napięte, że ogarnęły - wydawałoby się zupełnie eksterytorialny - świat festiwalu. Oczywiście, znajdą się tacy, co zapytają retorycznie: Co ma Puszkin do Putina? I po głębszym namyśle wypadnie przyznać im rację. Oczywiście, nic nie ma. Aleksander Puszkin był, jak wiadomo, wielkim poetą bułgarskim i z Rosją nie ma kompletnie nic wspólnego. Podobnie zresztą jak nic wspólnego z Rosją nie ma Putin. To, że jest jej prezydentem, to wyłącznie przypadkowa koincydencja. Zielone ludziki, jak wiadomo, też nie są z Rosji.
najstarsze
najnowsze
popularne