Dobry polityk powinien być politykiem przewidywalnym. I dobrze, że są jeszcze tacy politycy. W ubiegłym tygodniu dowiedzieliśmy się, że były prezydent Aleksander Kwaśniewski „jest członkiem rady dyrektorów działającej na Ukrainie cypryjskiej spółki gazowej Burisma Holdings. Zaproponował mu tę pracę właściciel spółki Mykoła Złoczewski, od lat związany z ekipą b. prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza”.
To znakomita wiadomość. Dobrze, że są ludzie, na których zawsze można liczyć. A właśnie czegoś takiego się po Aleksandrze Kwaśniewskim spodziewałem. Gdyby został doradcą prezydenta USA, byłbym zaskoczony. Ale praca u wschodniego oligarchy? Nie dziwi nic. Po pobieraniu wynagrodzenia od dyktatora Kazachstanu Nursułtana Nazarbajewa, który – jak pisze „GW” – „ma na rękach krew swoich oponentów politycznych”, przyszedł najwidoczniej czas, by nasz były prezydent brał pieniądze od ukraińskiego oligarchy. Skoro prowadzona przez niego unijna misja uwolnienia Julii Tymoszenko okazała się fiaskiem, najwyższy był czas pomyśleć o sobie.