Wyskokowy napój Babci Oleńki
Artykuł drugiej potrzeby
O cydrze dowiedziałem się od Babci Oleńki. Opowiadała, jak przed wojną pojechała za robotą do Francji: „– Robiła ja u baora i jak oni, patron z patronką, pojechały gdzieś na zabawę, to ja miała kluczyk do piwnicy, otworzyła drzwi i do służby tak: teraz my robimy bal. Dała ja im tego wina z jabłek, tego sidru...
– Wiem, wiem – powiedziałem głośno do siebie. – Piłem.
– ...to wszystko było pijane jak w Szwecji”.
Babcia Oleńka opowiadała to oczywiście nie mnie, lecz Jankowi Praderze, bohaterowi „Siekierezady”. Jakoś tak w stanie wojennym do licealnej biblioteki dotarło pierwsze wydanie dzieł zebranych Edwarda Stachury, to w „dżinsowych” okładkach. Edward Stachura, czyli Sted – jak się z nim bratersko spoufalaliśmy – owiany legendą samobójczej śmierci, był „poetą zbuntowanym”, „kaskaderem literatury”, „ucieczką strapionych”. Stachurowy pięcioksiąg, choć nie pożyczany do domu, był dostępny w szkolnej czytelni.
Zostało Ci do przeczytania 75% artykułu
Aby przeczytać całość kup e-wydanie nr 33/2014: