Zwykle staram się unikać tonacji upierdliwego Wernyhory, który w co drugim zdaniu wtrąca swoje przemądrzałe: „a nie mówiłem?”. Ale tym razem zrobię wyjątek. Dar udatnego prorokowania, zwłaszcza we własnym kraju, nie zdarza się na tyle często, by można było nim wzgardzić, pozwalając, by przeszedł niezauważony.
Jesienią 2013 r., kiedy nasi piłkarze sromotnie polegli w eliminacjach do mistrzostw świata, napisałem, że ponieważ nie mamy lepszych piłkarzy (bo nie mamy), w drodze do zwycięstwa musimy wspomóc się magią. Na początek proponowałem wymienić komentatora Dariusza Szpakowskiego. „Bez zmiany komentatora w publicznej telewizji – czary-mary, hokus-pokus, abrakadabra, bum! – nasza reprezentacja nie ruszy z miejsca” - prorokowałem.