Gdyby zarządzono referendum w sprawie przemijania - byłbym przeciw. W gruncie rzeczy nic nie powinno przemijać. Ani w sensie biblijnym („Niebo i ziemia przeminą...”), ani w powszednim. Przemijać nie powinna ani postać świata, ani chwila na papierosa. Wbrew literackiej klasyce, nic nie powinno przemijać z wiatrem ani pod wiatr tym bardziej.
Nie powinny przemijać sobotnie poranki ani długie weekendy. Ani wakacje, ani urlop, ani Boże Narodzenie. Ani akacje przy torach. Nic, nic, w sensie literalnym - nic nie powinno przemijać. A przede wszystkim my nie powinniśmy przemijać pod żadnym pozorem. A jeśli już musimy przemijać - bo wszystko przemija, nawet najdłuższa żmija - niech przetrwają chociaż nasze przytulne jadłodajnie.