Krzyczymy na Turka, ale kiedy Turek sędziuje, koniec końców, nie dzieje się nam źle. Niedzielny mecz z Irlandią sędziował arbiter z Turcji. Wygrywaliśmy, ale wynik był kruchy, więc emocje takie, że w ostatnich minutach chciało się krzyczeć pamiętne: „Turku, kończ ten mecz!”
Piszę „pamiętne”, bo okrzyki Tomasza Zimocha: „Panie Turek, niech pan kończy to spotkanie. Turku, kończ ten mecz!” to już komentatorska klasyka. W 1996 r. – gdybym nie sprawdził, nie wiedziałbym, że to taki szmat czasu – Widzew Łódź pokonał w dwumeczu Broendby Kopenhaga (drugi mecz sędziował właśnie Turek) i zakwalifikował się do elitarnej Ligi Mistrzów.