Ze wszystkich przedwyborczych gróźb i zaklęć premier Ewy Kopacz, najbardziej podobało mi się, kiedy uznała, że rządy PiS cofną Polskę o 500 lat, do średniowiecza. Bardzo lubię takie historyczne podróże. 500 lat temu był rok 1515. Polska miała się całkiem nieźle, a perspektywy też miała niezgorsze.
Rok wcześniej, w 1514 r., ukazała się pierwsza drukowana książka w języku polskim „Raj duszny” Biernata z Lublina. Nie w stronę średniowiecza więc szliśmy, przeciwnie – z całych sił parliśmy do odrodzenia, do renesansu. Niedługo później, zachęceni reformacją, panowie szlachta – co oby i nam się, daj Boże, przytrafiło - zapragnęli poszerzyć swoje domowe biblioteki. „Prosimy, aby nam księża nie bronili imprymować po polsku historii, kronik, praw naszych i też innych rzeczy, a zwłaszcza o Biblię” – apelowali do króla. „Imprymować” znaczyło: drukować.