„unikam komentarzy emocje trzymam w karbach piszę o faktach / podobno tylko one cenione są na obcych rynkach” – pisał Zbigniew Herbert w „Raporcie z oblężonego Miasta”. Być może są takie rynki, na których fakty rzeczywiście są cenione. U nas ostatnio nie są nawet mile widziane. Liczą się emocje zamiast obiektywizmu – stronniczość i pełne zaangażowanie.
Na przykład ta manifestacja opozycji sprzed miesiąca. Ledwo się zaczęła, w świat poszła informacja, że zebrało się ćwierć miliona, choć policja twierdziła, że około 45 tysięcy. Co można w takiej sytuacji zrobić? Obejrzeć marsz z dwóch kamer i cierpliwie porachować maszerujących, głowa po głowie. Że to dużo pracy? Niestety. Że łatwiej bez liczenia napisać dziesięć felietonów o sukcesie opozycji i zagrożonej demokracji? Zapewne. Ale w TVP na przekór modzie postanowili być dziennikarzami. Policzyli i wyszło im jakieś 45 tysięcy. Kupa luda. Ale kto by się tam przejmował jakimiś obliczeniami, tym bardziej w reżimowej telewizji. Czasy są takie, że trzeba iść na całość, a nie skrupulatnie rachować demonstrujących w słusznej sprawie. Na prawdę przyjdzie czas po ostatecznym zwycięstwie.