Lubię zieleniaki i małe ryneczki, gdzie stragany uginają się od owoców i warzyw. Podziwiam soczyste kolory przemijającego lata, chłonę zapachy nadchodzącej jesieni. Na straganie warzywa i owoce wyglądają lepiej niż
w dużym supermarkecie. To nic, że czasami drożej. Tu ludzie (głównie panie) przychodzą nie tylko po produkty, ale też żeby porozmawiać ze znajomym sprzedawcą, czasami z sąsiadką z drugiej klatki w bloku, z którą nie widzieli się kilka tygodni.