Kopaliśmy w piaskach holocenu. Archeolodzy pozwolili nam na to bez ryzyka, że coś sknocimy. Nawet niefachowa łopata profana-entuzjasty nie mogła tu niczego zepsuć. W wydmie, która miała być mogiłą, nie było nic prócz piasku.
W Iganiach pod Siedlcami szukaliśmy poległych w bitwie 1831 roku. Szukaliśmy i nie znaleźliśmy. Ale to nie był czas stracony. Od przyjaciół po łopacie, członków stowarzyszenia „Nasze Iganie”, dowiedziałem się, którą część miejscowości nazywa się Wesółką. To to miejsce, gdzie w pierwszej połowie XIX wieku stała karczma „Wesoła”. Dowiedziałem się też, że inna karczma była w okolicy rzeczki Świdnicy, na starym gościńcu, prowadzącym do Warszawy.