- My się nie boimy człowieka jako człowieka. My boimy się człowieka, który przyniesie swoją inną kulturę, inną wiarę, a może nawet i te zagrożenia, które wynikają z fundamentalizmu religijnego. Jako społeczeństwo polskie, katolickie, ciągle się boimy...
...Co dyrektor Caritas w Dżibuti, który żyje z ludźmi różnych kultur i wspiera ich, może powiedzieć nam jako osobom, które też niosą pomoc, a boją się przyjąć tego "innego"? - zapytał dziś na spotkaniu w Centrum Charytatywno-Duszpasterskim Francesca Martialisa* - dyrektora Caritas w Dżibuti ks. Grzegorz Suchodolski, proboszcz parafii katedralnej w Siedlcach.
- Czasami boimy się i jesteśmy pełni lęku, ale pamiętajmy wtedy, jaka jest nasza tożsamość jako chrześcijanina. Powinniśmy kochać każdego człowieka, każdą osobę, która jest obok nas. Wierzcie mi, jeśli ludzie z innej kultury zobaczą w nas tę chrześcijańską miłość, od razu ją rozpoznają i będą ją odwzajemniać... Oczywiście, jako ludzie mamy wszyscy swoje granice. Mamy też prawo tych granic pilnować. Jeśli możesz pomóc i jesteś w stanie pomóc, bo masz zdolność do pomocy drugiemu człowiekowi, to zrób to. Jeśli nie, nie możesz się do tej pomocy zmuszać - odpowiedział Francesco.
- Myślę, że takim bardzo ważnym pierwszym krokiem, który my dzisiaj zrobiliśmy, jest uczestniczenie w spotkaniach takich jak to i słuchanie doświadczeń ludzi, którzy pracują z ludźmi z różnych kultur. To nas otwiera, uczy i pokazuje nam drugiego człowieka w trochę inny sposób, niż robią to media. Warto się odważyć i zrobić ten pierwszy krok - zachęcał.
- Jesteśmy tylko ludźmi, ale przecież jesteśmy tacy sami. Mam wrażenie, że te wszystkie nasze lęki i obawy często dzieją się głównie w głowie. Wynikają z tego, że nigdy się nie spotkaliśmy. A jak się spotkasz z drugim człowiekiem, bardzo często to wszystko pryska - dodała tłumaczka Katarzyna Woźniak, która jest pracownikiem i wolontariuszem Caritas Polska.
- Człowiek musi być otwarty. Musi być otwarty umysłem, musi być otwarty sercem. Musi się dzielić tym, co ma. Jak ma pieniądze - niech się dzieli pieniędzmi. Jak ma uśmiech - niech się dzieli uśmiechem. Jak ma talent - niech się dzieli talentem. My to na co dzień robimy - powiedziała Monika Rybaczewska, Diecezjalny Koordynator ds. Wolontariatu Caritas Diecezji Siedleckiej.
- Mamy bardzo dobrą współpracę w Dżibuti z luteranami - przyznał z kolei wolontariusz Caritasu, Maurycy Pieńkowski. - Jeden z nich powiedział coś, co bardzo zapadło mi w pamięci. Jedno euro to zastrzyk insuliny. To wsparcie dla czyjegoś życia. Każdy, kto choruje na cukrzycę lub zna osobę, chorującą na cukrzycę, doskonale wie, co się dzieje, kiedy się robi przerwę w podawaniu insuliny - dodał.
- Zapraszam Was do Dżibuti - powiedział Francesco, dodając, iż zimą jest tam 30 stopni, a latem 55 stopni Celsjusza. Oczywiście na plusie.
- Bardzo chętnie, ale albo pojedziemy wszyscy, tzn. ok. 200 pracowników i 2000 wolontariuszy, albo nikt - odpowiedział ks. PawełWojdat - moderator Parafialnych Zespołów Caritas i Parafialnych Koordynatorów Dzieł Miłosierdzia.
- Mamy dużą pustynię - odparł ze śmiechem Francesco.
- Myślę, że mamy Panu Bogu za co dziękować. Możemy żyć w kraju wolnym. W kraju, w którym nam tak naprawdę niewiele brakuje. Dla nas problemem jest szybka, zbita w telefonie. I to, że ktoś nie tak spojrzał. Nie tak się odezwał. Nie tak uszanował. Nie tak może się przywitał. Nie tak się pożegnał. O to się kłócimy. A tam ludzie mają zupełnie inne problemy. Walczą o to, by przetrwać kolejne 24 godziny i nie umrzeć z głodu. Ci ludzie walczą o każdy kawałek chleba, a jedzą liście, które pływają w rzekach czy stawach. U nas chodzimy do sklepów, których mamy na każdej ulicy po kilka, i kupujemy to, co chcemy. A tam ludzie, żeby zjeść mięso, muszą wypływać na połów w tereny, zagrożone spotkaniem z rekinem. Mieszkają w domach, gdzie w pokoiku mieszka 10-15 osób. I jedna śpi przy drugiej. To są obrazy, które dla nas są niedopuszczalne, a tam są normalnością. Mam nadzieję, że po tym spotkaniu zaczniemy bardziej doceniać to, co mamy - podsumował spotkanie ks. Paweł.
* Francesco Martialis z wykształcenia jest prawnikiem. Prywatnie jest mężem Polki i ojcem dwóch córek - Klary i Julii. Zanim pojechał do Dżibuti, był na misji na Madagaskarze.
Jest dyrektorem Caritasu w Dżibuti, w którym łącznie z wolontariuszami pracuje ok. 40 osób. Pomagają muzułmanom. W Dżibuti jest bardzo niewielu chrześcijan. Katolików dżibutijczyków Francesco nie zna. (Ana)
najnowsze
popularne