Niedawno, wybierając się na noworoczny spacer po lesie, zażartowałem, że idę na grzyby. I choć tego dnia temperatura sięgała 17 stopni Celsjusza, to oczywiście w styczniu na żadne grzyby nie liczyłem. W końcu jeszcze niedawno śniegu było po kolana, a temperatura spadała do kilkunastu stopni poniżej zera.
Odruchowo patrzyłem jednak na ściółkę i... już na skraju lasu znalazłem kilka pieczarek. Nie żadnych tam starych, zmrożonych, ale świeżutkich owocników! Nadawały się prosto na patelnię, ale jako ewidentnego „dziwu przyrody” nie śmiałem ich zrywać. Już w samym lesie też były jakieś grzyby, ale „psiaki”, choć niewykluczone, że były to grzyby jadalne. Wyglądały bardzo ładnie. Najwięcej było grzybków podobnych nieco do opieniek, także młodych owocników. Jakby styczniowy wysyp... Jak widać anomalie klimatyczne w coraz większym stopniu mają wpływ na naszą przyrodę, co nie jest zresztą powodem do zadowolenia, ale kolejnym sygnałem alarmowym.
Jak się dowiedziałem, zaintrygowany swoimi zimowymi znaleziskami, grzyby w zimie też rosną (na przykład z gatunku boczniaków, bardzo podobnych do tych, które kupujemy w sklepach), ale zazwyczaj chodzi o gatunki nadrzewne, a nie rosnące w ściółce. Pieczarki w styczniu to na pewno ewenement.
najnowsze
popularne