Twardzielki poszły w miasto
3/82
Działo się! Tak w dużym skrócie można opisać wieczór autorski Marioli Zaczyńskiej. Na imprezie zabrakło miejsc (a odbywała się ona w największej sali NovegoKina w Siedlcach - 317 foteli). Ludzie siedzieli na schodach lub stali w przejściu. Na niewygody nie zawracano uwagi, bo… nie było czasu. Akcja toczyła się tak, jak w wydanej właśnie książce Marioli „Jak to robią twardzielki...”. Było szybko, z dużą dawką śmiechu i emocji.
Sama Mariola nie pojawiła się po prostu na scenie. O nie! To zupełnie nie w jej stylu (notabene do redakcji też nie wchodzi cicho, ale z głośnym „Czeeeść” na ustach). Mariola wjechała do sali na motorze. Ba! Została tam wwieziona przez motocyklistę w skórzanym wdzianku. Motor był piękny, zresztą jego właściciel też niczego sobie… Kto przeczytał już „Twardzielki”, wie, że jest to nawiązanie do bohaterów książki, w tym jednego potężnego z łysą głową pokrytą tatuażami. Poznajemy go na wystawie psów. I wcale nie wystawiał tam amstaffa czy dobermana, tylko… o tym właśnie w książce.
Z Mariolą na scenie rozmawiał Krzysztof Kryszczuk. Z kolei autorem krótkich (i bardzo śmiesznych) filmów wyświetlanych podczas promocji był Andrzej Jastrzębski. Ich głównym bohaterem oprócz nielegendarnej jeszcze Marioli był legendarny już Clint Eastwood. Podczas wieczoru nie zabrakło nawiązań do pierwszej książki Marioli „Gonić króliczka”. – Mariolu, czy coś się zmieniło od czasu jej wydania? – niewinnie zapytał K. Kryszczuk. – Już wtedy miałaś bzika na punkcie zwierząt… - Zmieniło się – ochoczo przytaknęła autorka. – Wtedy miałam 13 psów, a teraz mam ich 16 i 9 kotów.
Trzeba jednak wyjaśnić, że większość psów przebywających na ranczu Marioli to zwierzaki stare, schorowane, okrutnie potraktowane przez ludzi (w tym pies, któremu ktoś siekierą odrąbał łapę).
Autorką zdjęć jest Agnieszka Król.
Zostało Ci do przeczytania 59% artykułu
Aby przeczytać całość kup e-wydanie nr 26/2010:
najnowsze
popularne