Ukłony dla panny „S”

Artykuł drugiej potrzeby

Dariusz Kuziak 0000-00-00 00:00:00 liczba odsłon: 2698

Ze wszystkich rocznic rocznice solidarnościowe świętować jest najtrudniej. Oglądamy się za siebie, sporządzamy bilans, ale nic się nie zgadza. Wiemy, mamy niezbitą pewność, że coś wielkiego, niespotykanego się wydarzyło 30 lat temu, fakty są znane, czyny i rozmowy spisane, żyją jeszcze bohaterowie (choć już nie wszyscy) tamtych sierpniowych dni - ale nazwać, opisać tego fenomenu, który mamy świętować, nie potrafimy. Fenomen Solidarności wymyka się między wierszami.

Zwłaszcza że po tamtym sierpniu było jeszcze kilkanaście solidarnościowych miesięcy 1980 i 1981 roku. Także je należy uwzględnić w rocznicowym rachunku. A po nich były jeszcze lata stanu wojennego i parszywa resztówka lat 80. A po nich pamiętny, wspaniały rok 1989. I lata następne, które do posagu Panny „S” również wypada doliczyć. To przecież przez nią to wszystko. Nic dziwnego, że gubią się rachuby, podsumowania okazują zawodne, a opisy nie chwytają istoty rzeczy. W sierpniu 1980 roku udało się coś tak wielkiego, że jest nie do ogarnięcia, nie do opisania.
PRL nie miał kłopotu z rocznicami. Świętował fałszywie, ale głośno, szumnie i na cały regulator. Na przekór faktom i cały w czerwonej aureoli. W pochodzie, masowo, na trybunach i ze sztandarami.
Solidarnościowe rocznice – zupełnie na odwrót - nieodmiennie podszyte są niepewnością. Jakąś goryczą, którą trudno przełknąć. Nutą żalu, że już nie dorastamy do tamtych miesięcy i lat.
Nie trzeba z tego powodu nikogo potępiać. To może nawet dobrze.
Ta niepewność to znak, że w ludziach, którzy się kiedyś do Panny „S” przyznawali, na zawsze zostały te – jak mówi Poeta – „włókna duszy i chrząstki sumienia”: skłonność do skomplikowanych rachunków sumienia, wrażliwość, skrupulatność, z jaką rozliczają swoje zapomniane postulaty i niespisane zamiary i ulotne marzenia.
Jak miało być, a jak wyszło? Co zostało z ideałów i marzeń? Co zrobiliśmy z naszych lotnych snów i tęsknot? Chodziło o wolność dla Europy Wschodniej czy tylko o tańsze wołowe z kością i wczasy w Bułgarii? Wrażliwi mają trudniej.
Drażliwi zresztą też. Ktoś za Solidarność przepraszał. Ktoś poczuł się oszukany. Kogoś naprawdę oszukano. Inny świętować nie może, bo właśnie stracił pracę. A nie o to przecież, do licha, chodziło. Jeszcze inny odwraca się tyłem, bo państwo prawa okazało się bezsilne, a już nie może patrzeć na ten brak sprawiedliwości. Tylu przecież zabito, sponiewierano, upodlono. Czy ktoś za to odpowiedział? Bohaterowie są w poniewierce, a komuchom włos z głowy nie spadł. Tego mierżą jałowe spory, a tamten tak się zapamiętał, że bliźniemu póki życia nie poda ręki. Więc jak tu świętować, jak się cieszyć?
A niech tam, na przekór wszystkiemu – w trzydziestą rocznicę kłaniam się Solidarności. Czapką do ziemi. Po polsku.
Komentarze (0)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.