Głęboki kanał

Łuków

Piotr Giczela 2010-11-27 00:16:25 liczba odsłon: 8569
Kanalizację sanitarną w ul. Kościuszki w Okrzei zakończono budować 30-40 metrów przed końcem ulicy. Właściciele dwóch gospodarstw nie mogą podłączyć do niej swoich posesji i zmuszeni są do dalszego korzystania z szamb. Fot. PGL

Kanalizację sanitarną w ul. Kościuszki w Okrzei zakończono budować 30-40 metrów przed końcem ulicy. Właściciele dwóch gospodarstw nie mogą podłączyć do niej swoich posesji i zmuszeni są do dalszego korzystania z szamb. Fot. PGL

W Okrzei trwa budowa kanalizacji sanitarnej. Niedawno zakończono inwestycję przy ul. Kościuszki. Na pytanie, dlaczego kilka posesji nie podłączono do kolektora ściekowego, wójt gminy Krzywda, Jerzy Kędra, rozkłada ręce.

– Nie wiem, jak do tego doszło. Prowadziliśmy budowę według planów opracowanych za mego poprzednika, wójta Tadeusza Wardy. To poprzednia ekipa nawarzyła piwa, a ja muszę je pić. Sobie i urzędnikom nie mam w tej sprawie nic do zarzucenia – wyjaśnia wójt gminy.

BRAK TUSZU LUB REWIZYJNYCH STUDZIENEK

Okrzeja, ul. Kościuszki. Na jezdni ułożony nowy asfalt. W asfalcie co kilkadziesiąt metrów żeliwne włazy do studzienek rewizyjnych. Te studzienki to ślady przyłączy prowadzących do posesji. Ciąg tych studzienek kończy się jednak nie wraz z końcem ulicy, ale jakieś 30-40 metrów wcześniej. Jakby wykonawcy zabrakło 2 studzienek i dwóch 20-metrowych rur na kolektor. Albo jakby projektantowi zabrakło tuszu na postawienie ostatniej kreski na planie.

Do kolektora nie zostały podłączone dwa gospodarstwa domowe sąsiadujące ze sobą po jednej stronie ulicy oraz Dom Parafialny po drugiej.

Jedno z wymienionych gospodarstw należy do państwa Beczków. Mają oni niepełnosprawną córkę Karolinkę. Dziecko jest chorowite, a w związku z jego dolegliwościami jest wciąż ogrom rzeczy do prania. Kanalizacja to dla nich uwolnienie od kłopotów z szambem ciągle zapełniającym się ściekami.

ŁZY W GABINECIE WÓJTA
– Mój mąż pracuje w delegacji i na co dzień rzadko bywa w domu. Ja nie pracuję zawodowo od 6 lat, czyli od urodzenia Karolinki. Opiekuję się nią i doglądam wszystkiego w domu – wyjaśnia Elżbieta Beczek. – W sprawie kanalizacji schodziłam nogi. Jeszcze za wójta Wardy ogłosili, że sporządzają listę osób chętnych do podłączenia domu do kolektora, który będzie zbudowany na naszej ulicy. W zależności od długości przyłącza płaciliśmy od 1,6 do 2 tys. zł. Zapisałam się i czekałam. Gdy w listopadzie i grudniu ub.r. prowadzono roboty ziemne, coś mnie tknęło, bo wykopy nie dochodziły do ostatnich posesji. Od kierownika robót dowiedziałam się, że on buduje według planów, a tam nasze domy nie mają przyłączy. Poczułam się wtedy strasznie skrzywdzona. Zdołałam zapytać jedynie: „Dlaczego?”... Kierownik robót odesłał mnie do Urzędu Gminy. Z wizytą u wójta Jerzego Kędry byłam z 5 razy w czasie, gdy jeszcze prowadzono roboty. Nawet popłakałam się w jego gabinecie. Wójt mógł coś zrobić, mógł podjąć decyzję, żeby nasza rodzina nie cierpiała, a sąsiedzi nie mieliby kłopotów. Ale nie uczynił tego. Uspokajał, że znajdzie się jakieś rozwiązanie. Zbigniew Wojtasiewicz, Stanisław Stachurski, radni Rady Gminy Krzywda IV kadencji:

– Chcieliśmy pomóc w kłopotach państwa Beczków. Nie wnikając w przyczyny złego projektu kanalizacji, skłoniliśmy wójta do tego, by z funduszy gminnych dobudował brakujący kawałek kanalizacji w ul. Kościuszki. Wójt na to przystał. Wówczas jednak państwo Beczkowie zawahali się, twierdząc, że chcą podłączyć się do kanalizacji w ul. Północnej, do której także przylega ich posesja. Przestaliśmy więc nakłaniać wójta do realizacji poprzedniej koncepcji. Inwestycję zakończono według pierwotnego planu i dopiero wtedy państwo Beczkowie namyślili się, że jednak chcieliby podłączyć posesję do kolektora w ul. Kościuszki. Z wójtem znaleźliśmy rozwiązanie - połączenie przez posesje sąsiadów. Na to jednak nie było zgody państwa Beczków. Nie pozostaje już nic innego, jak czekać na budowę kanalizacji w ul. Północnej.

CIŚNIENIÓWKA Z PRZEPOMPOWNIĄ I KTO ZA TO ZAPŁACI

Gmina jest ustawowo zobowiązana do zapewnienia obywatelom m.in. podłączenia do kanalizacji. Jak się dowiedzieliśmy, pomysłów na wybrnięcie z opresji, w jakiej znalazła się gmina, było kilka. Żaden jednak nie przewidywał najprostszego - przedłużenia kolektora i zainstalowania tam przynajmniej jeszcze jednej studzienki.

Pierwsza koncepcja wójta Jerzego Kędry zakładała, że dwie posesje zostaną podłączone do kolektora ściekowego poprzez szeregową sieć wykonaną na własny koszt właścicieli na terenie ich posesji. Krótko mówiąc - przyłącze ostatniego podłączonego gospodarstwa miałoby być wyposażone w studzienkę, do której byłyby też podłączone jeszcze dwa sąsiednie domostwa. Drugi pomysł przedstawiany Elżbiecie Beczek był tak karkołomny pod względem technicznym, że wójt sam z niego zrezygnował. Dom miał być bowiem podłączony do kolektora odległego niemal o pół kilometra, którego budowę dopiero planowano w sąsiedztwie boiska sportowego za główną szosą wiodącą przez wieś.

Z trzecim pomysłem wójt nie zapoznał jeszcze zainteresowanych, ale zdradził go, gdy pytałem, w jaki sposób zamierza naprawić błąd.

– W ulicy Kościuszki w Okrzei jest wykonana kanalizacja tzw. grawitacyjna, przy budowie której, dla jej prawidłowej pracy, należy zachować odpowiednie spadki. Z tego powodu pod koniec ulicy wykopy sięgały 5 metrów – przypomina J. Kędra. – Można było podłączyć dom państwa Beczków z głównym kolektorem poprzez posesje sąsiadów. Sprawy były dopięte, lecz pani Elżbieta nie przystała na to. Teraz już za późno. Nikt nie będzie kopał tak głębokich rowów. Jedyne wyjście, by dom państwa Beczków podłączyć do kolektora w ul. Kościuszki, to wybudowanie indywidualnej przepompowni ścieków i odcinka kanalizacji ciśnieniowej. Koszt tej inwestycji przewyższy wpłaconą przez mieszkańców kwotę. Trzeba będzie dopłacić. Ile? Nie wiem, bo dopiero jest opracowywany projekt. Na pewno nie będzie to 20 tys. zł.

LUDZIE URZĘDNICZO POKATEGORYZOWANI
Zbigniew Gałązka, inspektor ds. budownictwa i zamówień publicznych UG w Krzywdzie:

– Może wydawać się, że projekt kanalizacji nie dobiegającej końca ulicy jest wadliwy, a co najmniej nielogiczny. Ale przy ocenianiu takich inwestycji należy patrzeć na ekonomikę, warunki techniczne i warunki geologiczno-geodezyjne. W przypadku ul. Kościuszki przebieg sieci od początku planowano tylko do wysokości Domu Nauczyciela. Chodziło o zapewnienie stałego dopływu ścieków do nowo uruchamianej oczyszczalni. Niektóre prywatne posesje zostały podłączone przy okazji. Nie oznacza to, że sieć kanalizacyjna nie będzie rozbudowywana, a o ludziach takich jak państwo Beczkowie zapomnieliśmy w Urzędzie Gminy w Krzywdzie.
– Mieszkamy w Okrzei od 19 lat. Płacimy uczciwie podatki, nie kłócimy się z sąsiadami, nie niepokoimy władz samorządowych w Krzywdzie. Oceniamy, że jesteśmy dobrymi obywatelami – mówią państwo Ryszard i Elżbieta Beczkowie. – Tymczasem potraktowano nas jak ludzi innej kategorii, którym taka rzecz, jak kanalizacja sanitarna nie należy się. Wójt twierdzi, że tyle zrobił, by nam pomóc, a my niewdzięczni nie chcieliśmy podłączyć się przez działki sąsiadów. Mówi, że było wszystko prawnie załatwione. To dziwne, bo sąsiedzi raz godzili się, by przez ich studzienki przepływały nasze ścieki, innym razem zdanie zmieniali. Do umowy proponowanej nam miała być dołączona mapa. Dokumenty były jednak niekompletne. Widząc bałagan i taką niefrasobliwość, nie chcieliśmy prowizorki. W razie kłopotów z takim „dzikim” przyłączem nikt z gminy nie zajmowałby się serwisem.
To wszystko jednak nie jest ważne. Ważne jest to, że niczym nie różnimy się od pozostałych mieszkańców ul. Kościuszki, a przez działania urzędników musimy teraz Bóg wie ile płacić, by mieć kanalizację. Pieniądze jest na co u nas wydawać. Co miesiąc leczenie i rehabilitacja córki kosztuje od 2 do 5 tys. zł.

O 50 TYSIĄCACH, CO POZOSTAŁY W KASIE

Sprawa budowy kanalizacji w Okrzei to dobry temat dla Komisji Rewizyjnej Rady Gminy. Tym bardziej, że obecnie sprawujący władzę w gminie nie mają racjonalnego wytłumaczenia na to, co się stało.

– Budowa kanalizacji w Okrzei to inwestycja dofinansowywana z tzw. Funduszy Norweskich. W trakcie jej realizacji nie było już możliwości zmiany projektu – usprawiedliwia działania urzędnicze wójt J. Kędra. – Istniała możliwość doprojektowania brakującego odcinka i wykonania go na koszt gminy. Kosztowałoby to ponad 50 tys. zł. Pieniądze może by i znalazły się, lecz nikt nie będzie tyle płacił za 40 metrów kanalizacji dla jednej posesji.

Zostało Ci do przeczytania 1% artykułu

Aby przeczytać całość kup e-wydanie nr 48/2010:

Komentarze (30)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.