Jestem tylko człowiekiem

Łuków

Piotr Giczela 2011-01-13 13:01:17 liczba odsłon: 11703
Mariusz Osiak, nowy wójt gminy Łuków. Fot. PGL

Mariusz Osiak, nowy wójt gminy Łuków. Fot. PGL

– Czy jak wybory wygra Mariusz Osiak, to będzie bił pracowników urzędu? – dopytywał między pierwszą a drugą turą wyborów samorządowych internauta o nicku „Szukający afery”. „Irek” odpisał, że „na pewno ktoś się do bicia w urzędzie znajdzie”. Za to skrywająca się pod ksywką „SE” uznała, że sugestie, jakoby kandydujący na urząd wójta gminy Łuków dotychczasowy przewodniczący Rady Gminy, a z zawodu nauczyciel geografii, bił dzieci, są bzdurami.

– To skandal! Kto takie bzdury opowiada? – „SE” grzmiała na internetowym forum. – Moja córka chodziła do szkoły do Zalesia 10 lat, druga chodzi 4 lata. Nie słyszałam o biciu uczniów przez ich nauczyciela. Wręcz przeciwnie, jest on jednym z najbardziej lubianych pedagogów w tej szkole.

JOŁŁ, JOŁŁ, ZIOM...

Informacja o tym, że Mariusz Osiak, uderzył ucznia w twarz, obiegła  iedawno gminę lotem błyskawicy. Wiadomo, ludzie lubią dowiadywać się o ludziach. Tylko czy to, co mówią o M. Osiaku, jest prawdą? Wszak ani w maju, kiedy do incydentu miało dojść, ani krótko po nim, nikt o zdarzeniu nie mówił. W czasie kampanii wyborczej na plakatach M. Osiaka zaczęto jednak dopisywać pytania: „Czy nauczyciel, który bije dzieci, może być wójtem?”.

– To prawda, że Mariusz Osiak uderzył ucznia – pomiędzy pierwszą a drugą turą wyborów powiedział wicewójt gminy Łuków, Wiktor Osik. Postępowanie wyjaśniające prowadził Gminny Zespół Oświatowy. Później oddał sprawę w ręce Grażyny Gruli, dyrektorki Zespołu Szkół w Zalesiu i bezpośredniej przełożonej M. Osiaka.

– Kiedy mogliśmy ujawnić tę sprawę, nie narażając się na opinię o wykorzystywanie jej do walki politycznej - milczeliśmy – mówi W. Osik. – To była sytuacja nieprzyjemna dla M. Osiaka i dla urzędników. Pan Osiak był przecież przewodniczącym Rady Gminy. Nie chcieliśmy sprawy nagłaśniać. Uznaliśmy, że tak będzie lepiej dla wszystkich – wyjaśnił W. Osik.

Co dokładnie stało się na lekcji geografii w jednej z klas gimnazjalnych w Zalesiu w maju 2010 r.? Klasa po przerwie była niezdyscyplinowana. Wciąż ktoś przeszkadzał w prowadzeniu lekcji. Gimnazjaliści mniej zainteresowani byli geograficznym tematem, a bardziej wzajemnymi rozmowami i majową aurą za oknami. M. Osiak kilkakroć kierował do klasy prośby o spokój. Nie pomagały. W końcu ostre żądanie skierował do konkretnego ucznia, przyłapanego na gadulstwie.

– Natychmiast przestań rozmawiać! Skup uwagę na tym, co ja mówię... – kategorycznie stwierdził nauczyciel.

– Jołł, jołł, ziom – odpowiedział gimnazjalista, zapomniawszy, że do pedagoga raczej nie mówi się tak samo jak do kolegów.

– Jak ty powiedziałeś? – zapytał M. Osiak zmienionym głosem, który nie wróżył niczego dobrego. Klasa poczuła się jak w składzie amunicji, do którego na beczkę prochu posypały się iskry.

Uczeń powtórzył swoją odpowiedź i, jak mówią jego koledzy gimnazjaliści, „zaliczył z liścia w facjatę”.

SZCZEROŚĆ DO BÓLU

Reakcja nauczyciela nie była wymierzona wprost w ucznia, któremu się oberwało. Był, można powiedzieć, ofiarą przypadkową. Mariusz Osiak
tego dnia przyszedł na lekcje podenerwowany. Nie pamięta szczegółowych przyczyn tego stanu. Jak mówi, mogło być ich wiele.

– Niewątpliwie... uderzyłem ucznia. Nie chcę mówić, czy mocno, czy lekko. To nieistotne – M. Osiak postanowił odważnie stawić czoło faktom, ujawniając publicznie to, do czego doszło w szkole. – Wiem, to czyn karygodny. Do tej pory mam z nim problem i bardzo mi przykro. Kilka dni po zdarzeniu odwiedziłem rodziców tego ucznia. Pojechałem do nich na rozmowę i z przeprosinami. Powiedziałem wprost, że wiem, że postąpiłem źle, i że w sytuacji, w jakiej się wszyscy znaleźliśmy, do nich należy inicjatywa. Macie państwo prawo poinformować kuratora oświaty, ale również możecie iść do prokuratora, do wszelkich możliwych instancji - mówiłem im. Nie naciskałem, by mi wybaczyli, by nie kierowali sprawy na drogę postępowania dyscyplinarnego albo nawet karnego. Rodzice dopytywali, dlaczego uderzyłem ich syna. Byłem szczery. Po wyjaśnieniach rozstaliśmy się. Na odchodne dowiedziałem się, że cała sprawa zostanie między nami.

O zajściu wiedziało jednak blisko 30 koleżanek i kolegów gimnazjalisty. Część powiedziała rodzicom. Rzecz rozniosła się po kilku wsiach obwodu  szkolnego. Ktoś powiedział w Urzędzie Gminy. M. Osiak ocenia, że próbowano wówczas rozdmuchać aferę, chociaż twierdzi, że nie wie, kto za tym stoi. Z wyjaśnień urzędników Urzędu Gminy wynika, że została przeprowadzona rozmowa z M. Osiakiem, a po jego wyjaśnieniach przekazano sprawę dyrektorce szkoły.

DYREKTORSKIE DYLEMATY

Nieco inaczej zareagowała dyrektorka G. Grula, przełożona M. Osiaka, która jeszcze przed otrzymaniem oficjalnej informacji z Urzędu Gminy starała się wyjaśnić okoliczności zajścia. Ostatecznie jednak to jej ludzie zarzucają, że przeciągnęła sprawę tak długo, by się przedawniła i by już nie można było ukarać nauczyciela. – Rozmawiałam z uczniem, z jego wychowawczynią, poprosiłam o rozmowę pana Osiaka. Rozmawiałam z rodzicami tego chłopca. Prosili, by dla dobra syna nie wdrażać postępowania dyscyplinarnego wobec nauczyciela. Powiedzieli, że nie będą składali żadnej skargi w tej sprawie. A skoro nie otrzymałam skargi, to jak mogłam kierować sprawę do rzecznika dyscyplinarnego? – stawia na koniec pytanie G. Grula.

Szefowa M. Osiaka uważa, że zrobiła wszystko, co mogła jako dyrektorka szkoły. Oprócz rozmów z uczniem i jego rodzicami, zaoferowała im psychologa. Gimnazjaliści mieli lekcje o agresji, była dla nich specjalna ankieta. Nauczyciele na posiedzeniu Rady Pedagogicznej rozmawiali o poszanowaniu praw człowieka w szkole. Uczeń uderzony na lekcji przez M. Osiaka był przez pewien czas obserwowany przez pedagogów. – W mojej szkole nie zamiata się takich spraw pod dywan, bez względu na to, czy dotyczą zwykłego nauczyciela, czy nauczyciela, który zostaje wójtem. Pan Mariusz Osiak przestał być nauczycielem i uważam, że sprawa jest zamknięta – stwierdziła G. Grula.

KARA DLA NAUCZYCIELA I SZKODA DLA UCZNIÓW

Rodzice ucznia z Zalesia do dziś nie wnoszą żadnych skarg i uwag co do sposobu załatwienia sprawy. Nie chcą rozgłosu. Uważają, że przyniosłoby to więcej szkody niż pożytku. Przede wszystkim w sferze wychowawczej ich syna i innych dzieci, które uczył M. Osiak.

A dzieci M. Osiaka lubią i darzą go zaufaniem. Przez lata wybierały go na opiekuna samorządu szkolnego.

– Do chwili mojego odejścia ze szkoły po wyborach, relacje między uczniem, którego tak źle potraktowałem, i mną były dobre. Jestem tylko człowiekiem i popełniam błędy. Ten jeden błąd, to najbardziej przykra wpadka w mojej karierze. To największa moja życiowa porażka. Mam świadomość, że za ten błąd będę pokutował długo, bo zawsze ktoś będzie miał prawo mi go wytknąć. Mam moralnego kaca, który często się odzywa – podsumowuje M. Osiak, nowy wójt gminy Łuków.

Czy postąpiono słusznie, nie karząc nauczyciela za jego czyn?
Piotr Giczela
Komentarze (50)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.