W poetyce suplementu

Siedlce

Dariusz Kuziak 2011-01-24 15:07:43 liczba odsłon: 6091

W ostatnich latach wydano sporo książek o przeszłości Siedlec. Były publikacje tematyczne – o pałacu Ogińskich, o księżnej Aleksandrze Ogińskiej, o nieistniejącej siedleckiej bramie, o starych pocztówkach z widokami miasta. Był album o spędzaniu przez siedlczan wolnego czasu oraz bogato ilustrowana książka o Adolfie Gancwolu. Najnowszy, pięknie wydany album „W mieście Siedlcach…”, jest wśród tych regionaliów publikacją wyjątkową, bo… trudną do jednoznacznego sklasyfikowania.

Ze względu na brak wyraźnej myśli przewodniej, można nazwać ją „suplementem”, czyli dodatkiem i uzupełnieniem do wcześniej wydanych książek i albumów. Dodajmy od razu – dodatkiem cennym.   

„Zamierzeniem wydawcy było pokazanie Siedlec na fotografiach ze zbiorów prywatnych, nie publikowanych dotychczas, z wielu pracowni fotograficznych” – objaśnia w słowie wstępnym do albumu Ewa Talacha. „Ogromna ilość zdjęć, jakie nam udostępniono, pozwoliłaby na wydanie kilku takich albumów. Tak więc przed Siedleckim Stowarzyszeniem Społeczno-Kulturalnym „Brama” kolejne, mam nadzieję, wydawnictwa z serii „Siedlce na starej fotografii”. 

W edytorsko dopieszczonym albumie – znać rękę mistrza Mirosława Zdrodowskiego! – znajdziemy wiele interesujących fotografii. Nie wszystkie z nich są całkowicie „dziewicze”, wiele jednak rzeczywiście jest takich, które miłośnicy siedleckich regionaliów oglądają po raz pierwszy. Każdy znajdzie tam coś interesującego. Frajda z oglądania jest tym większa, że dzięki pokaźnemu rozmiarowi albumu, fotografie oglądać można w dużym powiększeniu. 

Intrygujące panoramy 

Najbardziej intrygująca wydała mi się panorama miasta, zamieszczona na stronach 32-33. Obok kopuł cerkwi (dzisiaj jest tam kościół garnizonowy) widać budującą się katedrę, jeszcze bez wież. Nieco na prawo spostrzegamy Nowy Ratusz, dziś już nieistniejący, bo zbombardowany we wrześniu 1939 r. Po lewej stronie panoramy wzrok przyciąga niewielka strzelista wieżyczka. Tej dzisiaj także nie ma… To zwieńczenie prawosławnej szkoły, znajdującej się niegdyś przy ul. Stodolnej (obecnie 3 Maja). Szkoła stała w miejscu, gdzie teraz – na rogu ulic 3 Maja i Armii Krajowej – znajduje się siedlecki uniwersytet. Wszystkie te murowane, wysokie budowle widzimy na fotografii z oddali. Pierwszy plan szerokiej panoramy zajmuje kilkanaście bezładnie rozrzuconych wśród ogrodów drewnianych domów. Zdjęcie wykonano z południowo-wschodniej strony miasta, z pewnej wysokości. Tę wysokość można określić mniej więcej jako wysokość dachu katedry. Na dachy drewnianych chałup na pierwszym planie spoglądamy wyraźnie z góry. Raczej nie jest to zdjęcie lotnicze. Wygląda tak, jakby zrobiono je z jakiejś wysokiej budowli. Gdzie się ona znajdowała? 

Odpowiedź być może przynosi zdjęcie (strony 90-9), wykonane z odwrotnej perspektywy - z wieży kościoła katedralnego na południe. Gdzieś w okolicach torów rzeczywiście widać jakąś wysoką budowlę. Czy to z niej wykonano zdjęcie? Do czego służyła? Czy to na pewno z tamtego miejsca wykonano fotografię? A może wystarczyłby dach wysokiej kamienicy? Ale skąd kamienica za miastem? Wśród chałup i ogrodów? Przyjemne, tajemnicze, zagadki…

Orkiestra na dachu  

Podobnych intrygujących fotografii jest w albumie więcej. O niektórych mówiła Ewa Talacha na wieczorze promocyjnym albumu, który odbył się jesienią 2010 r. w odnowionych wnętrzach Sali Podlasie. Na zdjęciu z archiwum Adama Krzeskiego (s. 113) umundurowana orkiestra koncertuje z okazji Dni Morza. Ale gdzie koncertuje! - Nie dość, że Dni Morza w Siedlcach, to jeszcze orkiestra koncertuje na dachu! Ale naprawdę trudno było nam ustalić, co też jest to za budynek. Może państwu się uda rozpoznać… - zachęcała Ewa Talacha. Rzeczywiście, fenomen godzien szczegółowych badań. 

- Mieliśmy wielki kłopot z ustaleniem, jaki obiekt jest tu budowany – opowiadała Ewa Talacha o zdjęciu, zamieszczonym w albumie na stronach 62-63. - Krążyło ono wśród ludzi, którzy mogliby rozpoznać to miejsce. Po pewnym czasie doszliśmy do wniosku, że przedstawia poświęcenie nowo budowanego domu przy ul. Alejowej (obecnie Kilińskiego).

„Uroczystości pogrzebowe związane z tragiczną śmiercią płk. Kazimierza Hozera. W środku dowódca 9 Dywizji Piechoty, późniejszy generał Wilhelm Orlik-Ruckeman, 10 czerwca 1932 r.” – głosi podpis pod fotografią na stronach 106-107. Nie ma powodu, by kwestionować podpis. Choć dziwny to musiał być czerwiec, bo drzewa w tle wyglądają na pozbawione liści. A i ubiory jakby zbyt ciepłe jak na czerwiec. Więc może to nie czerwiec? A może inna uroczystość?

Z dziejów fotografii 

Nieśpieszne przeglądanie siedleckich zdjęć, zwłaszcza tych najstarszych, to naprawdę spora przyjemność. I na oglądaniu właściwie można byłoby poprzestać. Znaczną część albumu wypełniają jednak teksty. Pierwszy z nich to esej „Siedlce w sepii i szarości” Grzegorza Welika, opowieść o historii fotografii i siedleckich zakładów fotograficznych: „Na początku XX wieku funkcjonowały już w mieście cztery zakłady fotograficzne.”. Szybko jednak od dziejów fotografii przechodzi autor do historii Siedlec. Nie jest to historia polityczna, lecz, powiedzmy, cywilizacyjna; gawęda o zmieniającym się mieście: jego placach, nowych kamienicach, nowo wytyczonych ulicach (był czas, gdy z centrum miasta do dworca szło się przez świeżo zaorane bruzdy), oświetleniu tych ulic, zaopatrzeniu miasta w wodę i kłopotach z kanalizacją. „Już wtedy odprowadzający nieczystości rów cuchnął niemile” – zauważa autor.                

 „Siedlce z okresu dwudziestolecia międzywojennego to „kraj lat dziecinnych” dla wielu obecnych mieszkańców miasta. Niezwykle trudno o nich obiektywnie pisać – przyznaje Grzegorz Welik. - Także dlatego, że wkraczamy w obszar historii „żywej”, kiedy mówić mogą nie tylko fotografie, zapisane karty dokumentów, kamienie budynków, ale także ludzie. Ci różnie pamiętają tamte czasy. Dla jednych Siedlce sprzed II wojny światowej to miasto pełne uroku i ciepłych wspomnień. Dla innych to zapyziała mieścina w biednym województwie lubelskim.”

Może z tego właśnie powodu od pewnego miejsca esej Grzegorza Welika nie tylko trudniej się pisze, również gorzej się czyta. Nostalgiczna, bajkowa niemal opowieść na końcowych stronach eseju zmienia się w dość bezładną historyczną wyliczankę. Wykład z chronologicznego, uporządkowanego upływem czasu, staje się – czy nie z powodu chęci ogarnięcia zbyt obszernej materii? – wykładem branżowym: teatry, stowarzyszenia, biblioteki, prasa, kinematografy itp., by skończyć się raptownym finiszem. Co nie znaczy, że nie można z eseju dyrektora siedleckiego Archiwum Państwowego zaczerpnąć wielu ciekawych informacji. Czy wiecie, że w 1937 r. w Siedlcach było zarejestrowanych 70 samochodów, a stacja benzynowa mieściła się w centrum, przy odwachu? A o tym, że siedlecka drużyna piłkarska 22 pułku piechoty grała przez kilka lat w ówczesnej ekstraklasie? Czy nie dałby się, na nowym stadionie, powrócić w Siedlcach do tej chlubnej  przedwojennej tradycji?   

Słowa, słowa, słowa…

Esej Grzegorza Welika to nie jedyna pisana część albumu. Resztę dość bezładnie wypełniono fragmentami różnych tekstów, których jedynym wspólnym mianownikiem jest fakt, że mniej lub bardziej, czasami zupełnie marginesowo, dotyczą Siedlec. Do jednego worka bez ładu i składu wrzucono fragment powieści Jacka Dehnela, prywatne rodzinne wspomnienia, które niewiele lub zgoła nic nie mówią o mieście, nostalgię matki Cezarego Baryki z „Przedwiośnia” za Sekułą i Muchawką, gospodarską migawkę z „Kronik” Bolesława Prusa (ta przynajmniej tematycznie koresponduje z esejem Grzegorza Welika), wspomnienia Moniki Żeromskiej (zasadnie!) oraz kuriozalnie w tym towarzystwie wyglądający (nie ta epoka, nie ta narracja) wyimek z „Pamiętników” Jan Chryzostoma Paska. 

Co więc trafiło do publikacji? Chyba wszystko, co w bibliotece na temat Siedlec udało się wygrzebać, bo inny klucz tej antologii trudno znaleźć. Tę chaotyczną metodę można – trzymając się poetyki suplementu – zrozumieć w przypadku wyboru fotografii do albumu. Trzeba utrwalić drukiem to, co udało się odnaleźć. W stosunku do wyboru słowa pisanego można byłoby wymagać większej dyscypliny. Teksty, w przeciwieństwie do fotografii, istniejących w pojedynczych egzemplarzach, nie przepadają. W tej sytuacji przestaje dziwić, że w albumie znalazły się także wiersze Eugeniusza Kasjanowicza (bo też coś napisał o Siedlcach), a nawet jeden utwór poetycki Mirosława Zdrodowskiego. Dowolność suplementu ma swoje prawa, ale ma też swoje granice. 

Przy okazji wyszło jak na dłoni, że zasoby siedleckich regionaliów, zwłaszcza ilustracyjnych ozdobników, zaczynają się powoli wyczerpywać. Niektóre przedwojenne ogłoszenia i reklamy, ilustrujące nowy album, kilka lat temu oglądaliśmy już w „Niedzieli w Siedlcach” Joanny Zielińskiej (tam bardziej były na miejscu). Liścik z epoki, zaczynający się od słów „Lubiany Staśku!” wcześniej znalazł się na stronie tytułowej publikacji Bogusława Mitury „Siedlce na dawnej pocztówce”.  
  
Na koniec wypada powiedzieć kilka słów o nadzwyczaj rozbudowanym tytule albumu: „W mieście Siedlcach, pośród lasów trzy podpory dawnych czasów…” To początek wiersza o starych damach, cytowany we wspomnieniach Moniki Żeromskiej. Nie dość, że pretensjonalny, ciut na bakier z gramatyką, to jeszcze fałszywy, bo Siedlce wśród jako żywo lasów nie leżą. Leżą wśród pól. Ale skończmy z tym czepianiem się. 

Siedleckiemu Stowarzyszeniu Społeczno-Kulturalnemu „Brama” chwała za to, że udało się zgromadzić tak wiele fotografii, pochodzących z prywatnych zbiorów miłośników regionalnej historii. Namówienie ich do współpracy mogło być niełatwe. Wiadomo, jak bardzo zazdrośni o wyjątkowość swoich zbiorów bywają kolekcjonerzy. Częściej konkurują i kopią pod sobą dołki, niż współdziałają. Tym razem stało się inaczej. I bardzo dobrze!         

 Dariusz Kuziak

 „W mieście Siedlcach, pośród lasów trzy podpory dawnych czasów…” Opracowała Ewa Talacha. Historię przywołał Grzegorz Welik. Siedleckie Stowarzyszenie Kulturalne „Brama”. Siedlce 2010. 

 

Komentarze (6)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.