Przybywa ofiar ślizgawki

Siedlce

Dariusz Kuziak 2011-01-25 11:29:05 liczba odsłon: 18992
Na lodowisku przy chwili nieuwagi nietrudno o wypadek. Fot. Janusz Mazurek

Na lodowisku przy chwili nieuwagi nietrudno o wypadek. Fot. Janusz Mazurek

Czteroletni Bartek nie spędził na lodowisku nawet pięciu minut. - Nie byliśmy pewni, czy będzie chciał jeździć na łyżwach. Pierwszy raz w życiu miał łyżwy na nogach - opowiada Anna Rogowska, mama Bartka. - Zdążyliśmy przejechać dosłownie kawałeczek.

Na Bartka i jego rodziców wpadł z impetem rozpędzony nastolatek. Przewrócił wszystkich troje. Mąż pani Anny, kawał chłopa, poleciał jak piórko. Bartek leżał na lodzie, krzyczał i bardzo płakał. Pół godziny później czterolatek był już usypiany przed badaniem w szpitalu. Zrobiono mu tomografię głowy. Diagnoza: pęknięta podstawa czaszki. Niedzielny rodziny wypad na ślizgawkę zmienił się w koszmar.

Szpitalna statystyka  
Wypadek Bartka nie był na siedleckim lodowisku jednorazowym incydentem. Wręcz przeciwnie, statystyki służby zdrowia nie pozostawiają wątpliwości. Niemal każdego dnia specjalistycznej, szpitalnej pomocy potrzebuje kolejna ofiara miejskiej ślizgawki. Przeważają dzieci.
- Panie pielęgniarki powiadają o strasznych urazach, z którymi trafiają dzieci z lodowiska - złamana ręką, obcięte palce. Swoim dzieciom kategorycznie zabraniają chodzić na lodowisko po tym, co widzą na oddziale prawie każdego dnia. Złamana ręka zrośnie się. Najgorsze są urazy głowy. Ich skutki mogą się odezwać nawet za kilka lat – mówi Anna Rogowska, która następne dni spędziła przy łóżku chorego synka. 

- Między 1 a 13 stycznia mieliśmy 10 wyjazdów na lodowisko: 7 wyjazdów zespołu reanimacyjnego i 3 wyjazdy zespołu ratowniczego. Jeśli jest, na przykład, tylko skręcenie, zwykle wyjeżdża tylko ratownik. W przypadku urazu głowy czy utraty przytomności, wolimy wysłać karetkę z lekarzem. Może być też tak, że nie ma na miejscu zespołu podstawowego i wtedy wysyłamy R-kę – mówi Ryszard Wiśniewski, lekarz koordynator w RM Meditrans Siedlce.
Specjalistyczny Szpital Wojewódzki w Siedlcach nie prowadzi ewidencji miejsc, w których doznali urazów trafiający do nich pacjenci. Trochę informacji udało się jednak zebrać. - Od połowy grudnia do połowy stycznia mieliśmy około piętnastu przypadków urazów, głównie na chirurgii i ortopedii, które powstały na lodowisku. Przytłaczająca większość z nich dotyczy dzieci. W tej statystyce nie ma przypadków z izby przyjęć - mówi Katarzyna Kłoś z siedleckiego szpitala.

Zostało Ci do przeczytania 78% artykułu

Aby przeczytać całość kup e-wydanie nr 5/2011:

Komentarze (67)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.