Uczelnie przed reformą

Siedlce

Zbigniew Juśkiewicz 2011-03-31 10:45:27 liczba odsłon: 6443
(fot. J. Mazurek)

(fot. J. Mazurek)

Rozmowa z dr. inż. Leszkiem Gadomskim, rektorem Collegium Mazovia w Siedlcach i prof. dr. hab. Antonim Jówką, rektorem Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach

Jak oceniają Panowie, wywołujący tak gorące komentarze, zamiar wprowadzenia odpłatności za drugi kierunek studiów?
Leszek Gadomski: – Głównym problemem w finansowaniu szkolnictwa wyższego jest to, że nie jest on jednolity. Studenci uczelni publicznych i niepublicznych są traktowani w zgoła odmienny sposób. Nie jest to ani sprawiedliwe społecznie, ani solidarne. O równouprawnienie w tej mierze walczymy od dawna, ale niestety bez efektów. Od 5 lat nie możemy się doczekać rozporządzenia do Ustawy umożliwiającego dofinansowanie studiów stacjonarnych na uczelniach niepublicznych z budżetu państwa. Jeśli chodzi o odpłatność za drugi kierunek, to na sprawę patrzę oczywiście z punktu widzenia studentów uczelni niepublicznych. Uważam, że jeśli państwo stać na finansowanie drugiego kierunku studiów dziennych dla 10% studentów w uczelniach publicznych, to wcześniej powinno umożliwić bezpłatne studia dzienne także w uczelniach niepublicznych. Niestety, jest tu wielka dysproporcja. Powiem tylko, że studia na drugim kierunku podejmuje obecnie około 10 procent studentów. Pieniądze, które państwo na to przeznacza, wystarczyłyby, z dużym zapasem, na sfinansowanie studiów dziennych na uczelniach niepublicznych. Wydaje mi się, że sprawę jednakowego traktowania obu sektorów w zakresie finansowania studiów z budżetu państwa mogą wywalczyć tylko studenci. Parlament Studentów RP, zrzeszający wszystkich studentów, już raz pokazał – w dyskusji nad stypendiami na początku lat dwutysięcznych, że potrafi stanąć ponad podziałami.

Antoni Jówko– Nie wiem, czy to najbardziej szczęśliwe rozwiązanie, ale w obecnej sytuacji trzeba było coś z tą kwestią zrobić. Na naszej uczelni pojawiło się bardzo wielu studentów, którzy zdecydowali się na drugi kierunek. W tej sytuacji trzeba tworzyć dodatkowe grupy, co oczywiście generuje określone koszty. Należało więc dokonać wyboru – albo dać uczelniom pieniądze na tak zwiększony zakres kształcenia, albo wprowadzić określone regulacje. W tej chwili za państwowe pieniądze można studiować nawet i trzy kierunki przez 9 lat. Takiego systemu nie sposób było chyba już dłużej utrzymywać.

Kolejna zmiana mówi o tym, że nauczyciele akademiccy będą mogli pracować na drugim etacie wyłącznie za zgodą rektora.
L.G: – To bardzo istotna zmiana, przeciwko której zdecydowanie protestujemy. Może ona bowiem spowodować istotne problemy – nie tylko zresztą na uczelniach niepublicznych. Poprzednio nauczyciel akademicki dopiero przy zatrudnieniu w trzecim miejscu musiał uzyskać zgodę rektora. To było uzasadnione, bowiem dawało pewną swobodę, ale rozsądnie ograniczoną. Wcześniej obowiązywał też inny zapis, mówiący, że przy zatrudnieniu na dwóch etatach nauczyciel musiał uzyskać zgodę rektora na podjęcie działalności gospodarczej. Znowelizowana ustawa nie nakłada już żadnych ograniczeń dotyczących podejmowania działalności gospodarczej. Ponadto wymienia cały katalog instytucji, gdzie o zgodę nie trzeba pytać. Uważam, że te kwestie nie są najlepiej przemyślane.

A.J.:
– Ta zmiana to rozwiązanie połowiczne. Proszę się postawić w sytuacji rektora, który nie wyrazi takiej zgody... Gdyby nauczyciele akademiccy dobrze zarabiali w jednej, rodzimej uczelni, to nie szukaliby dodatkowych etatów. Są jednak i tacy, którzy w pogoni za pieniędzmi zapominają o rzetelności i uczciwości wobec macierzystej uczelni. Zdarza się, że dorabiają u konkurencji. Choć wiem, że może to być trudne, zamierzam korzystać z prawa do ograniczania tego typu zachowań, a liczbę etatów ograniczać do rozsądnych granic.

Nauczyciele akademiccy będą oceniani (także przez studentów i podwładnych) nie rzadziej niż co dwa lata. Konsekwencją negatywnej oceny może być nawet utrata pracy. Czy to nie nazbyt rygorystyczne zapisy?
L.G.: – Dotychczas nauczyciel akademicki musiał być oceniany nie rzadziej niż co 4 lata. Zmianę tego zapisu, i rzeczywiście jego zaostrzenie, oceniam pozytywnie. Przemawiają za tym zwykle względy praktyczne. Czasem przy ocenie trudno sięgać pamięcią aż 4 lata wstecz. Poza tym łatwiej eliminować z tego odpowiedzialnego zawodu osoby, które się nie sprawdziły. Mówiąc wprost – można „interweniować” już po 2, a nie 4 latach.
A.J.
: – To właściwie nic nowego. Dotychczas obowiązywała zasada oceny nie rzadziej niż co 4 lata. Została ona utrzymana w odniesieniu do profesorów. Nowelizacja przyniosła jednak pewną istotną zmianę. Poprzednio nauczyciel akademicki, który dwukrotnie uzyskał negatywną ocenę, mógł być zwolniony, teraz - już musi być zwolniony. To zaostrzenie wydaje się słuszne. Zmusza bowiem „weteranów” do ciągłej aktywności.

Nie przeszedł radykalny postulat, aby rektorzy pochodzili z konkursu, a nie z wyboru. Czy uczelniom słusznie pozostawiono w tej kwestii wolną rękę.
L.G.: – Ten zapis jest niewątpliwie kompromisem. Nie wprowadza radykalnych zmian, ale daje spore możliwości. Sposób wyboru rektora zależy od decyzji Senatu uczelni. Warto tu wspomnieć o innej, istotnej zmianie. Zgodnie z nią wystarczy, jeśli rektor ma stopień doktora.
A.J.
: – W środowisku akademickim uczelni państwowych nie chciano w ogóle słyszeć o tym, aby rektorów wybierano w drodze konkursu. Kwestię tę stawiano niezwykle zdecydowanie. Jest zresztą w tej sprawie ofi cjalne stanowisko Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich. Panowała opinia, że konkursy są sprzeczne z naszą tradycją akademicką. Zmiany w ustawie należy więc ocenić jako kompromis.

Starsi pracownicy naukowi, osiągnąwszy stosowny wiek, będą tracili wynikające z mianowania przywileje. Potem mogą być zatrudniani tylko na zwykłą umowę o pracę. Czy doprowadzi to, a takie są chyba założenia tej zmiany, do stopniowego odmłodzenia polskiej nauki?
L.G.: – Ten zapis dotyczy pracowników naukowych, którzy osiągnęli wiek 70 lat. – Generalnie jest to ruch w dobrą stronę. Nie spodziewałbym się jednak, że spełni oczekiwania tych, którzy liczą na radykalne odmłodzenie kadry naukowej.
A.J.
: – Jeśli taki pracownik przechodził na emeryturę, to rektor zatrudniał go, o ile było to uzasadnione merytorycznie, na umowę o pracę, i ta zasada nadal jest utrzymana. – Jedyna istotna zmiana w tych kwestiach polega na tym, że ustalono jeden wiek emerytalny dla nauczycieli akademickich, który dla kobiet i mężczyzn wynosi 65 lat. Poza tym jest jednoznaczny zapis, który mówi, że profesorowie tytularni mogą pracować do 70 roku życia.

Czy słuszne jest pozostawienie, choć w okrojonej formie, tak często krytykowanej habilitacji?
L.G.: – Nie chcę się do tego odnosić osobiście. Znam natomiast opinię panującą w środowisku akademickim. Powiem tylko, że w większości krajów habilitacji nie ma. Jedynym stopniem naukowym jest doktor. Często podaje się tu przykład USA. Tam nie ma habilitacji, ale jest za to wielu noblistów... Po zmianach w ustawie uzyskanie habilitacji będzie łatwiejsze. To dobrze, że upraszcza się procedury. Pozostaje natomiast podstawowa wątpliwość co do zasadności samej habilitacji. Jej uzyskanie wymaga określonej liczby publikacji w renomowanych czasopismach. I czasem właśnie na tym, zamiast nad badaniami, koncentrują się doktorzy. Habilitacja wiąże się z wieloma formalnościami, które czasem odrywają od istoty badań naukowych.
A.J.
: – Jestem przekonany, że habilitacja powinna zostać utrzymana. Jej likwidacja w naszych warunkach może doprowadzić do deprecjacji stopni naukowych, a tym samym działalności naukowej. Często szermuje się przykładem USA, gdzie habilitacji nie ma. Trzeba jednak pamiętać, że na to składa się cała tradycja akademicka. W USA po studiach nie można podjąć pracy na tej samej uczelni. Ta zasada zmusza do mobilności i poddawania się ocenie zewnętrznej. U nas tę ocenę w pewnym sensie zastępuje właśnie habilitacja. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że jest to tylko namiastka właściwej oceny.

Czy uzasadnione jest pozostawienie zapisu, że studia na uczelniach niepublicznych są płatne?

L.G.: – Nie ma zapisu, który mówi o tym wprost. Istnieje natomiast inny, który określa, że studia stacjonarne na uczelniach państwowych są finansowane z budżetu. Jeśli chodzi natomiast o uczelnie niepubliczne, to te mogą się jedynie ubiegać o dofi nansowanie studiów stacjonarnych. Mówiłem już, że brakowało rozporządzeń, które określałyby warunki ubiegania się o dofi nansowanie. Zapis był więc praktycznie martwy. Niestety, ostatnie zmiany w ustawie nic w tej mierze nie wnoszą.
A.J.
: – To pytanie właściwie nie do mnie. Mogę tylko powiedzieć, że uczelnie niepubliczne są praktycznie prywatnymi przedsiębiorstwami. Trzeba też pamiętać o tym, iż uczelnie państwowe mają znacznie szersze obowiązki. Jednym z najistotniejszych jest choćby kształcenie kadry.

Cz y po zmianach w ustawie uczelnie niepubliczne nadal pozostają w trudniejszej sytuacji?
L.G.
: – Zdecydowanie tak. Trzeba pamiętać, że oprócz niekorzystnych zapisów w ustawie, wchodzimy w niż demograficzny, który potrwa do 2022 roku. Czeka nas więc 11 chudych lat. Dysproporcje w finansowaniu uczelni, a także fakt, że za obie formy kształcenia w uczelniach niepublicznych trzeba płacić, sprawiają, iż młodzi ludzie wybierają studia zaoczne. Doprowadziło to do tego, że w ostatnich dwóch latach na studia stacjonarne nie przyjęliśmy ani jednego studenta.
A.J.
: – Nie sądzę, aby w ogóle znajdowały się one w trudniejszej sytuacji ekonomicznej.

Na ile realne jest założenie, że zmiany mają usunąć największe akademickie patologie – nepotyzm, wieloetatowość i blokowanie karier młodym naukowcom?
L.G.: – Pojawiły się pewne zapisy, które prowadzą w tym kierunku. Jeden z nich wyklucza podległość służbową w odniesieniu do współmałżonka oraz osób spokrewnionych – do drugiego stopnia włącznie, o wieloetatowości już wspomniałem. Tyle tylko, że zapisy ustawowe zbyt często okazują się nieskuteczne. Zawsze znajdzie się jakaś furtka.
A.J.: – Generalnie rzecz biorąc, zaproponowane zmiany zmierzają w tym właśnie kierunku, wymuszają na kadrze większą mobilność. Nie widzę jednak przejawów nepotyzmu, przynajmniej na naszej uczelni. Jeśli na uczelni zatrudnione jest małżeństwo, to nie ma w tym przecież nic złego. Odnoszę wrażenie, także na podstawie informacji przekazywanych przez media, że nepotyzm może dotyczyć stosunkowo nielicznych uczelni, chociaż jest to w każdym przypadku układ nie do zaakceptowania. Za prawdziwą klęskę uznaję natomiast wieloetatowość. Nie ma się co oszukiwać - jeśli pracownik naukowy pracuje na 2– 3 etatach, to siłą rzeczy na każdym z nich musi gorzej wykonywać swoje obowiązki.

Dziękuję za rozmowę
Komentarze (8)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.