Ciucholandy opanowały Siedlce

Siedlce

Milena Celińska 2011-11-10 12:26:52 liczba odsłon: 33763
Sklepy z używaną odzieżą mieszczą się w coraz lepszych miejscach i lokalach miasta. Fot. Janusz Mazurek

Sklepy z używaną odzieżą mieszczą się w coraz lepszych miejscach i lokalach miasta. Fot. Janusz Mazurek

W Siedlcach sklepy z używaną odzieżą powstają dosłownie jak przysłowiowe grzyby po deszczu. Jeszcze kilka lat temu second handów w Siedlcach było dosłownie kilka. Teraz są niemalże na każdej ulicy naszego miasta. Czyżby Siedlce stały się miastem ciucholandów?

Sklepy z odzieżą używaną nazywane są różnie: szmateksy, lumpeksy, second handy, ciucholandy, grzebalnie etc. Są dosłownie wszędzie. W samym centrum Siedlec udało mi się naliczyć ich około 25. Ile jest ciucholandów w całym mieście? Nie sposób tego zliczyć. To nie tylko małe sklepiki w bramach czy bocznych ulicach. To także całe rozbudowane sieci dyskontów z odzieżą używaną. Jedno jest pewne – wiele osób, nie tylko z Siedlec, nie wyobraża sobie życia bez lumpeksów. Kobiety zawsze kochały fatałaszki. A w ciucholandach można znaleźć nawet markową odzież, i to za niewielkie pieniądze. Która kobieta przepuści taką okazję…?

Z biegiem czasu zakupy w second handach przestały być już passé. Zresztą dzisiejszy lumpeks to nie, tak jak parę lat temu, mały sklepik śmierdzący lizolem. Obecnie ciucholandy to ogromne powierzchnie handlowe, miła obsługa, a nawet przymierzalnie. Ubrania powieszone na wieszakach, niekiedy nawet ułożone kolorystycznie. Bardzo często ciuchy są posegregowane: tam bluzeczki, tu spodnie, dalej żakiety i kurtki, obok odzież dziecięca. Niektóre z tych lumpeksów wyglądają w środku jak eleganckie butiki.
W lumpeksach zaopatrują się nie tylko biedni ludzie. Ta opinia już dawno przestała być aktualna.
- Przychodzą wszyscy: mężczyźni, kobiety, nastolatki. Większość naszych klientek to panie z urzędu miasta i urzędu skarbowego. Często też widzę żony siedleckich biznesmenów. Przychodzą emeryci i renciści. Każda klasa społeczna, w każdym wieku – mówi pani Kasia - sprzedawczyni w jednym z lumpeksów znajdującym się w centrum miasta.

I choć w Siedlcach ciucholandy przeważają nad liczbą sklepów z nową odzieżą, to nie mają problemów z klientelą. Do miasta bowiem przyjeżdżają także ludzie z okolicznych małych miejscowości, a nawet z pobliskich Łosic czy Sokołowa Podlaskiego.
Każdy sklep z używaną odzieżą w danym dniu tygodnia ma dostawę nowego towaru. Zazwyczaj tego dnia, tuż przed otwarciem, przed sklepem ustawiają się długie kolejki. A potem już kto pierwszy, ten lepszy. Zaczyna się polowanie na ciuchy.
- Nie raz dochodziło do rękoczynów. Panie potrafią być waleczne, gdy chodzi o markową bluzeczkę czy sukienkę – śmieje się Beata, pracująca w lumpeksie, który ma swoją sieć sklepów w Siedlcach. – Ostatnio szef zatrudnił ochroniarzy. Nie z tego powodu, że ludzie kradną, ale dlatego, że w momencie, jak wnosimy nowe ubrania na sklep i wieszamy je na wieszakach, ludzie dosłownie się na nas rzucają.
Takie szaleństwo panuje nie tylko w dniu dostawy. W pozostałe dni tygodnia lumpeksy mają różnego rodzaju wyprzedaże. Dla przykładu: we wtorek rabat 50-procentowy, a w środę wszystko po 1 zł! Ciucholandy wiedzą, jak skusić klienta. Dlatego liczba klientów lumpeksów wciąż rośnie. Wiele z tych osób to handlarze. Kupują markowe ciuszki całymi workami. Potem sprzedają używaną odzież na aukcjach internetowych albo na rynkach w pobliskich miejscowościach.
***
- To od trzech lat mój sposób na życie. Jestem bezrobotna, mam 55 lat. Kto by mnie zatrudnił, skoro mam tylko maturę? Biegam po lumpeksach codziennie. Wygrzebuję markowe ciuchy. Potem w domu je piorę i wystawiam na aukcjach internetowych. Ciuszki idą jak świeże bułeczki. Średnio zarabiam nawet 2,5 tys. zł. Jak to się dzieje? Kupuję np. bluzkę znanej marki, w dobrym stanie za jakieś 12-15 zł, a sprzedaję ją na aukcji nawet za 60 zł – mówi pani Lucyna.
Zakupy w lumpeksach to pewnego rodzaju trend. Dziś nie jest już wstydem przyznać się, że modny żakiet czy bluzka pochodzą z ciucholandu. Ba, koleżanka z pracy nawet pozazdrości sprawnego oka i szukania „perełek” w szmateksie. Podobnie jest wśród młodzieży. Nastolatki nie muszą prosić rodziców o 250 zł na markowe spodnie. Za tę kwotę w lumpeksie można się ubrać od stóp do głów i jeszcze zostanie na pizzę z przyjaciółmi. Bo niewielka kwota pozwala na zdobycie fajnych i modnych ciuchów. W lumpeksach może ubrać się każdy: młoda matka znajdzie ubranka dla niemowlaka, elegancka urzędniczka zaopatrzy się w żakiet czy płaszcz i przy okazji kupi mężowi spodnie i marynarkę albo modny sweter.
- Wiele osób buszowanie po lumpeksach uważa także za formę spędzania czasu. Mamy takich stałych bywalców. Rozmawiamy nieraz z nimi. Są na rencie albo emeryturze. Spacerują, oglądają, niekiedy coś kupią – mówi pani Kasia. – Są też nałogowcy, którzy kupują bez opamiętania i czasami zostawiają u nas spore pieniądze. Może to uzależnienie?

Takich ludzi jest wiele. W ciucholandach siedleckich znany jest np. „pan pasek” – bo kupuje tylko paski do spodni. Sprzedawczynie znają także doskonale „panią biustonosz”. Wiele z osób ma listę ulubionych lumpeksów, według nich z najlepszym towarem. Wiedzą, kiedy są dostawy. Stoją wtedy przed sklepem nawet na kilka godzin przed otwarciem. Nieważne, czy pada deszcz, czy śnieg, czy wieje wiatr - muszą być pierwsi. Często „działają” w grupie. Jedna osoba wybiera ciuchy drugiej, a później wymieniają się nimi przed przymierzalnią. A ich szafy tylko pękają w szwach. To cena za bycie modnie ubranym.
Sklepy z używaną odzieżą większość ludzi przyciągają jak magnes. W lumpeksach można przecież znaleźć wyjątkowe i niepowtarzalne ubrania. Pokusą jest niska cena. Second handów w Siedlcach wciąż przybywa. Sklepy te wyszły z podziemia. Nowe lumpeksy nie są już otwierane w zakamarkach Siedlec. Otwierają się na głównych ulicach. Ich szyldy i reklamy widać z daleka. Reklamują się w lokalnej telewizji i radiu. Jednym to przeszkadza – inni się cieszą.
Skoro w Siedlcach wciąż otwierają się nowe lumpeksy, dyskonty z odzieżą używaną rozwijają swoje sieci, to znaczy, że jest taka potrzeba wśród naszego społeczeństwa. I choć ich właściciele oficjalnie nie chcą mówić o dochodach, to potwierdzają, iż na tym biznesie zarabiają krocie.

Jak podaje „Gazeta Prawna” w całej Polsce działa już 23,6 tys. second handów. Tylko w zeszłym roku powstała wręcz rekordowa ich liczba - 3,2 tys. „Lumpeksy, które na polski rynek wdarły się z początkiem okresu transformacji ustrojowej, okres swojego największego rozwoju przeżyły w ostatnich dwóch latach. Przyczyniło się do tego spowolnienie gospodarcze, podczas którego Polacy wyraźnie ograniczyli wydatki na produkty niebędące artykułami pierwszej potrzeby” – czytamy w Gazecie prawnej..
A co można kupić w second handzie? Dosłownie wszystko! Nie tylko ubrania: damskie, męskie dziecięce czy młodzieżowe. Oczywiście ubrania są w każdym rozmiarze. Od XS do XXXL. Bluzki, spodnie, poncha, chusty, kurtki, czapki, szaliki, bluzeczki, body, skarpetki, rajstopy , majtki, kapelusze, suknie ślubne, kostiumy kąpielowe, i te na bale przebierańców. Oprócz ubrań można kupić również: buty, pościel, ręczniki, narzuty, firany, zabawki dla dzieci, kołdry, książki, biżuterię, torebki, paski, portfele, kosmetyki i wiele wiele innych rzeczy… Wystarczy dobrze poszukać.
Komentarze (68)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.