Wierszówka za Biblię

Artykuł drugiej potrzeby

Dariusz Kuziak 0000-00-00 00:00:00 liczba odsłon: 3306

Czy Pan Bóg wziął wierszówkę za Biblię? Odcina tantiemy? A podyktował przecież światowy bestseller! Czy nasz świat nie jest postawiony na głowie?
Poszedłem do biblioteki i wypożyczyłem książkę. Nic nie zapłaciłem. Ani autor (zagraniczny), ani wydawnictwo (krajowe) nic nie mają z mojej lektury. Prawie nic, bo biblioteka tę książkę jednak kupiła. Do tego, że książki w bibliotece są za darmo, zdążyliśmy przywyknąć. Trudniej byłoby odpowiedzieć na pytanie, z jakiego powodu tak się dzieje. Widocznie dawno, dawno temu - intuicyjnie stawiałbym mniej więcej na drugą połowę XIX wieku – porównano dwa dobra. Kulturę i oświatę położono na jednej szali, a na drugiej – godziwy zysk z intelektualnej pracy.

Uznano, że oświata musi ustąpić przed zyskiem. Większy społeczny pożytek będzie z tego – główkowano pozytywistycznie – że Antek i Janko Muzykant wypożyczą książki za darmo, niż z tego, że panowie Zola, Ibsen, Sienkiewicz czy Żeromski będą bogatsi o parę kopiejek, w sam raz na ciastka i gazetę. Mieli pecha, że żyli i pisali dawno temu. 

Myślicie, że Mickiewicz dorobił się na „Panu Tadeuszu”, że to był bestseller na miarę „Kodu Leonarda da Vinci”? Ależ skąd! Wydrukowano w pierwszym podejściu wszystkiego trzy tysiące egzemplarzy, a sprzedawało się przez lata. Podobno wydawca nawet dołożył do interesu. Dość powiedzieć, że za życia Mickiewicza narodowa epopeja nie trafiła pod strzechy. Nie miała nawet drugiego osobnego wydania. Poeta zaś dorabiał wykładami na uczelni. I pomyśleć, że dzisiaj ta książka jest w każdej bibliotece, a i bywa w co ambitniejszych domach. 

Nikt nie ma pretensji do bibliotek, że okradają autorów. Bo przecież okradają. Wypożyczają, a wiec za darmo rozpowszechniają, za darmo udostępniają produkty ludzkiej pracy. I to nie tylko pisarzy! Również reżyserów i aktorów. Są przecież liczne biblioteki, gdzie można wypożyczyć nie tylko książki, lecz również wartościowe filmy. A i takie, co płyty  z klasyczną muzyką mają w ofercie. O, to to…!  O to właśnie idzie – wartościowe! Wartościowe, czyli cenne. Ale jakby cenne inaczej. To, co w kulturze najlepsze, zawsze po jakimś czasie jest w dobrze pojętej trosce o publiczne dobro
– czy to nie paradoks? – udostępniane za darmo.

A hity tygodnia, piosenki dnia i przeboje jednego weekendu, które umrą, nim skończy się sezon na leszcze, są chronione tantiemami, międzynarodowymi umowami, prawami autorskimi. Przemysł rozrywkowy musi zarabiać, inaczej nie byłby przemysłem. Kiedy dyskutujemy o ACTA, to mówimy raczej o zabezpieczeniu interesów tego przemysłu, a nie kultury. Choć, z drugiej strony, czy gdyby nie ten przemysł, byłaby jeszcze jakaś kultura?
To jednak szczęście, że piszę felieton do gazety, a nie poemat. Choć może w poemat też warto zainwestować. Właśnie się dowiedziałem, że Unia Europejska domaga się wypłacania autorom tantiem za wypożyczanie książek z bibliotek. Czy czytelnicy książek mają w sobie dość werwy, by wyjść na ulice?  
Komentarze (9)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.