Wywiad z Hendrixem

Siedlce

Tomasz Markiewicz 2012-04-25 11:33:27 liczba odsłon: 2294

Z LEONEM HENDRIXEM – bratem legendarnego Jimiego rozmawiają Tomasz Markiewicz i Grzegorz Cybulski

- Według oficjalnego komunikatu Jimi Hendrix zmarł wskutek uduszenia się wymiocinami i zatrucia organizmu środkami nasennymi. Nieoficjalnie spekulowano, że do śmierci mógł się przyczynić jego menadżer Mike Jeffrey. Ubezpieczył on Twojego brata na dwa miliony dolarów, co w latach 60. stanowiło niemałą sumę, i zdaniem niektórych świadków mógł połakomić się na te pieniądze. Co dziś dzieje się z Jeffreyem? Czy to prawda, że wszelki ślad po nim zaginał?
- Albo umarł, albo wyniósł się do Ameryki Południowej. Pewnego dnia kupił trzy bilety lotnicze na trzy oddzielne kursy i potem jeden z tych samolotów się rozbił. Tyle wiem o jego dalszych losach. Co do hipotez śmierci Jimiego - było ich wiele, wątek z menagerem też rozważano. Sprawa badania okoliczności śmierci brata była aż trzy razy wznawiana. Oryginalny raport z sekcji zwłok jednoznacznie wskazuje, że w momencie śmierci w jego organizmie nie było żadnych narkotyków, umarł w szpitalu przez komplikacje... Nie chce zbyt dużo o tym mówić, bo czy coś tym zmienię? To było dawno. Od tamtego czasu cały świat poszedł do przodu. I tylko muzyka Jimiego, wydawałoby się że jak na dzisiejsze czasy mało progresywna, ciągle żyje. Ona jest monumentem dla jego talentu. Nawet kiedy my wszyscy umrzemy, ludzie będą grali Jimiego Hendriksa i to jest optymistyczne. 

- Jimi został pochowany w Grenwood Memorial Park w Renton w stanie Washington. Miejsce to odwiedza 14 tys. ludzi rocznie. Wikipedia napisała, że jest to grób rodzinny i że również bracia Jimiego zostaną tam pochowani. Jakie to uczucie wiedzieć, że spocznie się w tak gwarnym miejscu, miejscu pielgrzymek i atrakcji turystycznych?
- W tej chwili spuścizną po Jimim, włącznie ze wspomnianym miejscem pielgrzymek, zajmuje się firma, która należy do mojej adoptowanej japońskiej siostry. Nie, ja nie będę tam leżał, nie mam w tym miejscu swojego grobu. 

- Jedni mówią, że prawdziwego mężczyznę poznajemy po sukcesach, inni - że po tym, w jaki sposób wychodzi z porażek i opresji. Jimmi podobno był uzależniony od wszystkiego: alkoholu, narkotyków, ale i seksu. Ty zmagałeś się z nałogiem narkotykowym. Jak dużej siły potrzeba, żeby pozbyć się nałogu, wygonić z siebie tego demona?
- Po pierwsze - Jimmi był uzależniony od rock’n’rolla. Jeszcze raz powtarzam, że podczas sekcji zwłok nie wykryto w jego organizmie narkotyków. Tak, brałem narkotyki, przez długi czas byłem uzależniony. Myślę, że nie chcecie wiedzieć, jak się z tego wychodzi. Trudno o tym mówić, to trzeba przeżyć, samemu umrzeć i urodzić się na nowo. Kiedy wygoniłem już z siebie tego demona, postanowiłem przypomnieć światu genialną muzykę mojego brata.                             

Więcej w papierowym wydaniu TS.
Komentarze (8)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.