Nie mogąc uzyskać wiarygodnych informacji na temat stanu przygotowań Polski do Euro, postanowiłem, na miarę własnych możliwości – korzystając z najdłuższego weekendu nowoczesnej Europy – sprawdzić rzecz osobiście. Jak to jest z przygotowaniami do Mistrzostw Europy? Kompletna klapa, czy też przeciwnie – wszystko dopięte na ostatni guzik w biało--czerwonych spodenkach. Jeśli zasadą polskiej polityki ma być: ani pół kroku przed Niemcami, to trzeba przyznać, że reguła ta jest stosowana z żelazną konsekwencją. Autostrada po obu stronach Odry jest – beton w beton – identyczna. Postanowiono widocznie, że nie będziemy wyprzedzać niemieckiej myśli technologicznej ani wprawiać naszych najlepszych sąsiadów w drogowe kompleksy.
Autostradę od granicy wybudowaliśmy taką samą, jaka za Odrą prowadzi w kierunku Berlina. Dwa pasy ruchu w każdą stronę i ani śladu asfaltu, jakby trasę z wielkich płyt poskładał. Są też dwie drobne różnice: 1) po polskiej stronie za przejazd trzeba płacić, 2) po niemieckiej stronie jeżdżą samochody, i to dużo samochodów. Znacznie więcej niż u nas. Mimowolnie więc pojawia się polska myśl przekorna: po kiego licha nam te autostrady, skoro od Strykowa po Rzepin (nie licząc kawałka pod Poznaniem) samochody, które ma się w zasięgu wzroku, licząc również te we wstecznym lusterku, można policzyć na palcach jednej ręki. Nie ma co biadolić, że nie mamy autostrad, skoro nie korzystamy z autostrad.
Pod Poznaniem, gdzie asfalt, jest nawet lepiej niż za Odrą. (O tym, by było szeroko jak pod Monachium czy gładko jak w Rotterdamie, nie marzmy, ale mamy przynajmniej przyzwoity europejski standard.) Starsze, dawniej budowane odcinki – Poznań, Września, Konin – wyglądają nawet lepiej niż te nowe. Widać, że budowano je starannie, bez pośpiechu. Autostradowego wjazdu do Warszawy – na Trasę Toruńską również nie trzeba się wstydzić. Pozostaje nieszczęsny odcinek między Strykowem a Warszawą. Ani przejezdności, ani widoków na przejezdność. Czyli pupa blada. Autostrada z dziurą w środku nie jest pełną autostradą. Nikt, no chyba, że jest ministrem rządu Donalda Tuska, nie może powiedzieć, że daliśmy radę i stanęliśmy na wysokości zadania. Nie stanęliśmy, nie daliśmy rady.
Najwidoczniej kompletna autostrada nie jest czymś w naszym stylu. Autostrada to nie manifestacja, nie da się jej zrobić na hura, ostatnim zrywem ani nadludzkim wysiłkiem. Gdyby była taka możliwość, powinniśmy – jak przed kartkówką – zgłosić nieprzygotowanie i poprosić o możliwość zorganizowania mistrzostw w późniejszym terminie, na przykład za cztery lata. Wtedy byłyby i autostrady, i metro w Warszawie, i może ciut więcej niż dwadzieścia kilometrów autostradowej obwodnicy pod Mińskiem Mazowieckim. Ale nie przesadzajmy. Dworzec Warszawa Stadion jest tak uroczy, że nie muszę już nawet mieć wejściówki na inauguracyjny mecz z Grecją. Posiedzę tam sobie i wystarczy.
najstarsze
najnowsze
popularne