JENNIFER BATTEN - gitarzystką Michaela Jacksona
Siedlce
Jennifer Batten podczas koncertu w siedleckiej Sali \"Podlasie\", fot. Janusz Mazurek
Miała 29 lat i grała w kilku zespołach w Hollywood, kiedy została wybrana spośród stu gitarzystów, aby dołączyć do Michaela Jacksona podczas jego trasy „Bad”. Przez 10 przypadających na szczytowy okres jego kariery lat współtworzyła sceniczny sukces króla popu. Zagrała z nim najważniejsze światowe trasy koncertowe oraz nagrała płyty, które przeszły do historii muzyki. W roku 2009 czytelnicy czasopisma „Guitar Player” wybrali ją najlepszą gitarzystką świata.
- Mówiono że Jackson prywatnie był kłębkiem lęków i fobii, ale na scenie stawał się nieustraszony, porywał tłumy. Miał w sobie dwie osobowości?
- Nie znałam Michaela prywatnie. Nie mogę powiedzieć, że byliśmy przyjaciółmi, nie spotykaliśmy się z w barze etc. Znałam go tylko ze sceny i wspólnej pracy na próbach. Miał bardzo spokojne usposobienie, zresztą całe jego rodzeństwo takie było. Sądzę, że to wpływ wychowania ich matki. W stosunku do ekipy koncertowej i współpracowników zawsze zachowywał się w sposób przyjacielski. Nie znam żadnej jego fobii.
- Życie w blasku sławy niesie ze sobą prestiż, ale i zagrożenie. Znane osoby narażone są na ataki wszelkiej maści szaleńców, stalkerów. Spotkałaś się z tym podczas wspólnych tras z Jacksonem?
- Tak. Spotkałam się z tym w Finlandii. Facet, który siedział w więzieniu, zbiegł stamtąd, gdyż uznał, że jego życiową misją jest powstrzymanie Michaela przed śpiewaniem. Włamał się w nocy do miejsca, gdzie miał odbyć się koncert, i chciał podpalić cały nasz sprzęt. Na szczęście został powstrzymany. Ale i ja w okresie, gdy grałam z Jeffem Beckiem, miałam podobny problem. Pewien człowiek kontaktował się ze wszystkimi moimi współpracownikami oraz firmami, z jakimi łączyły mnie kontrakty. Przedmiotem swoich ataków uczynił internet. Wypisywał na stronie jenniferbatten.com (moja oficjalna strona to batten.com) różne głupie i szalone historie. Robił to bez żadnych skrupułów. Najgorsze, że ludzie wchodzili na tę stronę i czytali wszystkie te bzdury. Facet ewidentnie kwalifikował się do leczenia.
- Czy Michael robił od czasu do czasu swojej ekipie jakieś prezenty lub niespodzianki?
-O, tak. Najbardziej zaskoczył nas podczas pobytu w Japonii. Wynajął Disneyland w Tokyo! Miejsce to zamknięto dla odwiedzających i tylko my, ekipa Michaela, mogliśmy się bawić.
- W jakich okolicznościach dowiedziałaś się o śmierci Jacksona?
- Byłam wtedy w Portland w stanie Oregon. Jechałam samochodem, gdy zadzwonił jeden z moich przyjaciół. Nie uwierzyłam, dopóki po powrocie do domu nie włączyłam telewizora.
- Co wtedy poczułaś?
- Mieszankę różnych emocji. Przeważała złość, głównie na to, jak w ostatnich latach traktowały go media. Prawie wszystkie wysuwane oskarżenia były błędne lub podszyte kłamstwem. Jedna z osób, która oskarżała Michaela, popełniła samobójstwo tuż po jego śmierci. Jak sądzicie, czuła się winna? Oczywiście największy smutek poczułam, gdy pomyślałam o dzieciach Michaela.
- Jaka jest największa pułapka show-businessu? Alkohol? Narkotyki? Pieniądze? Sława? Hipokryci?
- Ja odpowiedziałabym, że pieniądze. Podczas pierwszej trasy z Michaelem zarabiałam ich więcej niż kiedykolwiek w życiu. Człowiek przyzwyczaja się do dobrobytu i myśli, że te pieniądze zawsze będą. Jakoś nigdy ich nie oszczędzałam, bardziej myślałam: „Ale kasa, ile fajnych rzeczy mogę kupić”. I nagle, żyjąc na tak wysokiej stopie, dowiadujesz się, że nie masz pracy. Takie przeciwności losu w historii muzyki zdarzały się tysiące razy. Ludzie podpisują kontrakty, biorą zaliczki, kupują wszystko, a z czasem to wszystko znika.
Rozmawiali: Tomasz Markiewicz i Grzegorz Cybulski
Więcej w jednym z najbliższych wydań papierowych TS.
najstarsze
najnowsze
popularne