Dni pod flagą biało-czerwoną

Artykuł drugiej potrzeby

Dariusz Kuziak 2012-06-29 08:18:07 liczba odsłon: 3156

Trzeba zapisać te dni. Zapisać, zanim przepadną, przeminą, zanim rozwieją się w codzienności. Te dni pod flagą biało-czerwoną. Te dni czerwcowe, pełnie wiary, niepokoju i nadziei, te dni – że pożyczę sobie patetyczny cytat - co sprawiły, że więcej nas łączy niżby mogło nas podzielić.

Trzeba zapisać te dni, kiedy biało-czerwona łopotała mi nad uchem. To były piękne dni. Pajace znowu się pochowały. Nikt nie mówił, że polskość to nienormalność albo że Polacy powinni wyrzec się polskości. Polska była normalna, polskość była normalna i nikt nie musiał się niczego wyrzekać. Polska była OK! Polska była sexy. Uniosła się w górę, jak okrzyk z narodowego stadionu. Nikt nie utyskiwał na nadmierność, nikomu nie było patriotyzmu albo narodu za dużo. (Jeden tylko Palikot nie dał rady i szukał ukojenia, pisząc listy do rosyjskiej ambasady.)
Trzeba zapisać te dni, kiedy biało-czerwona flaga była, była tym, czym być powinna – manifestacją pozytywną i całkiem poza podejrzeniem, że jak ktoś macha, to macha w złej intencji. Narodowe barwy nie były czymś, czym dekoruje się psią kupę (a co intelektualiści i artyści muszą subtelnie objaśniać). Były czymś, co spontanicznie wywiesza się na balkonie albo przypina do samochodu. Nawet nie trzeba, żeby robili to wszyscy. Nie ma co silić się na jednomyślność. Aby stworzyć atmosferę, nadać ton, wystarczy flaga na co dzies iątym samochodzie.  

Trzeba zapisać te dni. Nie dlatego, żebym się bał, że zapomnę. Nie zapomnę, nie ma takiego Alzheimera, żebym zapomniał. Trzeba zapisać, bo się nie powtórzą. Trzeba zapisać 17. minutę inaugurującego meczu z Grecją, kiedy Robert Lewandowski strzela główką fantastyczną bramkę. Mistrzostwa dla nas i dla wszystkich dopiero się rozpoczynają. Nasza nadzieja jest młoda. Wszystko może się jeszcze zdarzyć.
Trzeba zapisać tę chwilę z drugiej połowy, kiedy Przemysław Tytoń – jak rycerz przed bitwą – przyklęka na chwilę w bramce, żegna się znakiem krzyża, odwraca i... broni rzut karny. A ten znak – fenomen godzien rozbiorów – nie staje się zarzewiem ogólnokrajowej debaty nad obecnością krzyża w przestrzeni publicznej. Wszyscy się godzą. (Duchowych obcokrajowców nie liczę). Wraca wiara. Ci, co już zrezygnowali, co wyszli z domu i już wsiadali do auta, mogą wrócić. Jest nadzieja. Nie wszystko stracone.

I trzeba, oczywiście, zapisać bramkę Kuby Błaszczykowskiego, ocalającą bramkę wszystkich (wszystkich dwóch) bramek. Bramkę, która wyhamowała rozpędzoną Rosję. W ostatecznej próbie, kiedy trzeba było, chłopaki dali radę. Polska uniosła się w górę.
Wiadomo było, że przyjdą jeszcze terminy ciężkie, że nadciągnie boiskowy pech i zadyszka, że końcowy rezultat niepewny. Ale o tym nie muszę pamiętać. Dziękuję za to, co było. Za wspólnotę, za wino (przed konsumpcją sprawdzić, czy nie greckie) oraz piwo krajowe. Za łzy, brak tchu, za piłkarskie epifanie i akty strzeliste ponad bramką. Dziękuję za te dni czerwcowe, pełnie wiary, niepokoju i nadziei, te dni, co sprawiły, że więcej nas łączy niżby mogło nas podzielić.
Cośmy się wyściskali w euforii, cośmy sobie pomachali, cośmy pojeździli z flagami to nasze. Tego nikt nam już nie odbierze.
Komentarze (9)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.