Urok małych różnic

Artykuł drugiej potrzeby

Dariusz Kuziak 2012-10-13 11:02:27 liczba odsłon: 2389

Historii o kobiecie, która przez roztargnienie odjechała cudzym samochodem i zorientowała się w pomyłce dopiero po przejechaniu 70 kilometrów, chętnie dam wiarę, pod jednym wszak warunkiem – że oba auta były w tym samym kolorze. Kobieta, owszem, zwłaszcza w roztargnieniu, może pomylić markę samochodu, może – jak w tym przypadku - nie odróżniać malucha od cinquecento, może się zamyślić i przejechać cudzym autem nie siedemdziesiąt, ale nawet sto kilometrów. Ale w to, że pomyliła kolor (nie kremowy to albowiem był, lecz ecru) nie uwierzę. Nie ma takiej opcji. Kolor to najważniejsza cecha odróżniająca.
Wystarczy wybrać się do warsztatu. - Ma pan opony do samochodu? – Do jakiego? – Do czerwonego. Albo podsłuchać wymiany zdań przy kasie w markecie. Na parkingu przed sklepem wyje autoalarm. Koleżanka podchodzi do kasjerki: - Monika, a ty, jaki masz samochód? – Żółty. – To nie twój…
Takie rzeczy zdarzają się zresztą nie tylko w branży motoryzacyjnej. Również w meblarskiej. Ona i on rozglądają się po salonie z kanapami. On: - Ta się u nas nie zmieści. Ona: - Ale ja nie chcę tej czerwonej.

Nie chodzi o to, że faceci się nie mylą. Mylą się. Wszyscy się mylą,
a mężczyźni nawet bardziej niż wszyscy. O jednym, co pomylił żonę z kapeluszem, nawet książkę napisali. Facet ma święte prawo mieć skarpetki innego koloru, włożyć dziecku odwrotnie buty albo wciągnąć maluchowi sweter na skafander. Na tym właśnie polega urok drobnych różnic między płciami; różnic, które sprawiają nam tyle radości. Prawdopodobieństwo, że mężczyzna nie pozna własnego auta i odjedzie cudzym – będę się upierał – nie jest jednak duże.
Choć i takie rzeczy mogą się zdarzyć. Jeden z miejskich mitów opowiada o gościu, wracającym – czas schyłkowego PRL-u – z nocnej imprezy. Traf chciał, że zatrzymała go milicja. Niefart polegał na tym, że nasz bohater nie był trzeźwy. Co tu owijać w bawełnę, był tak pijany, że ledwie siedział za kierownicą. Żeby go wylegitymować, milicjanci musieli niemal siłą wyciągnąć go z auta i przyprowadzić do radiowozu. Ledwo rozpoczęli czynności służbowe – trach! Na pobliskim skrzyżowaniu zderzyły się dwa rozpędzone samochody. Ofiarni funkcjonariusze rzucili się, by nieść pomoc ofiarom wypadku. Nasz nagle opuszczony bohater postanowił nie czekać, aż stróże porządku na powrót sobie o nim przypomną. Wsiadł do samochodu, pojechał do domu i walnął się spać. Śpi.

Długo nie pospał. Dwie godziny później – walenie do drzwi. Co jest? – pomyślał nasz bohater, bo odrobinkę już wytrzeźwiał i właśnie połączyły mu się w mózgu dwie pierwsze synapsy. Za drzwiami stali dwaj mundurowi. – Pan Taki a Taki? – Owszem, nie zaprzeczam – z galanterią odparł obudzony. – Gdzie wasz samochód, obywatelu? – W garażu. – Prowadźcie. – Proszę bardzo. To tutaj na dole.
Bohater otwiera drzwi garażu, patrzy, a tam stoi równiutko, co do centymetra  zaparkowany milicyjny polonez. Tego, że sam również jeździł polonezem, dodawać nie trzeba.
Komentarze (1)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.