Mieszkańcowi zginęły pieniądze
Łuków
Jeden z pawilonów Domu Pomocy Społecznej w Ryżkach, gdzie mieszka pan Henryk.
To jemu w DPS-ie miał ktoś ukraść 38 tys. zł. (fot. PGL)
Miał je, bo sprzedał gospodarstwo po rodzicach. Całe 38 tys. zł. Nie oddał ich do depozytu, jak mu proponował personel Domu Pomocy Społecznej w Ryżkach, gdzie trafił przed 8 laty.
Zwitki 200- -złotowych banknotów zaszył w rękawach skórzanej kurtki. W notesie zapisał numery seryjne kilku z nich. Pewnej wrześniowej niedzieli spostrzegł, że pieniędzy nie ma. Do DPS-u wezwano policję.
Do obowiązków pracowników ryżkowskiego DPS-u należy dbałość o zdrowie, o sytuację bytową mieszkańców i o właściwe zabezpieczenie posiadanych przez nich rzeczy osobistych. Od ubrań po meble, sprzęt elektroniczny i pieniądze.
DEPOZYT BEZPIECZEŃSTWA
– Mamy Regulamin Domu, z którym każdy trafiający do nas mieszkaniec jest zapoznawany – mówi Urszula Mościcka, dyrektorka DPS-u w Ryżkach. – Nasz Dom nie jest ani szpitalem, ani więzieniem. Cierpiący na choroby psychiczne są ubezwłasnowolnieni przez sądy. Poza nimi mieszkańcy nie mogą i nie są przez personel ograniczani. Robią to, na co mają ochotę. Mogą z Domu wychodzić po poinformowaniu. Mogą też przywozić do nas osobiste rzeczy. Mają prawo posiadać i wydawać według uznania własne pieniądze.
Zazwyczaj są to pieniądze z rent. A dokładniej to, co pozostaje po potrąceniu opłat za pobyt w DPS-ie. Kierownictwo Domu wyjaśnia, że każdemu mieszkańcowi mówią o możliwości przechowywania pieniędzy na wydzielonym subkoncie placówki w ramach tzw. depozytu. – Zazwyczaj trafi a tam po kilkadziesiąt, kilkaset złotych. Ale niektórzy przez czas pobytu tutaj uzbierają nawet kilka tysięcy. W przypadku śmierci mieszkańca, posiadającego depozyt, podobnie jak wszystkie jego rzeczy, pieniądze przechodzą w ręce spadkobierców – wyjaśnia U. Mościcka. (...)
Więcej w papierowym i e-wydaniu "TS".
Zostało Ci do przeczytania 71% artykułu
Aby przeczytać całość kup e-wydanie nr 47/2012:
najstarsze
najnowsze
popularne