Polacy nie czytają książek? Być może. Nie kupują książek? Niewykluczone. Analfabeci kompletni? I owszem. Ale na targach czytelniczych analfabeci,
z czystej perwersji najwidoczniej, bywają, i to bywają w ilościach hurtowych.
W ostatnią niedzielę na Warszawskich Targach Książki na Stadionie Narodowym gęsto było pod każdym względem. Mówiąc po gospodarsku, urodzajowi książek towarzyszył wysyp czytelników. Czy wzmogło to zainteresowanie lekturą? Trudno powiedzieć.
Wielka liczba książek nie musi stanowić zachęty ani do ich kupowania, ani do czytania. Przeciwnie – może działać obezwładniająco. Embarras de richesse, mawiają w takich razach subtelni Francuzi. Wszystkiego i tak się nie przeczyta, nawet nie przekartkuje. Warto więc w ogóle zaczynać? Wiadomo od dawna - wszyscy piszą, nikt nie czyta. Nikt albo prawie nikt.