Z jednej strony jest las, z drugiej wieś, a my mieszkamy pośrodku. Zza lasu czasami wyjeżdża pociąg. Osobowy jest krótki. Towarowy ciągnie za sobą tyle wagonów, że nie potrafię ich policzyć. Podobno gdzieś jeszcze jest miasto, ale to już nie jest takie pewne. Kiedy przychodzą pierwsze upalne dni, wieczory są pełne piosenek. Przez otwarte drzwi balkonu wpada ożywczy powiew. (Pod balkonem w brudnym piasku rosną malutkie zielone choinki, podobno nazywają się skrzypy. Od biedy można się tam bawić, choć są lepsze miejsca, na przykład piaskownica albo zboże na polu dziadka Bożenki.) Na telewizję schodzą się sąsiedzi. Mama z koleżankami rozmawia o sukienkach piosenkarek. Sośnicka, Jantar, Sipińska, Jarocka, Kunicka... Nigdy nie nauczę się ich odróżniać. Rozpoznaję tylko jednego pana. Nazywa się Połomski i śpiewa: „Bo z dziewczynami nigdy nie wie się”. Mam kilka lat i nie mam pojęcia, że to mądrość na całe życie.
najstarsze
najnowsze
popularne