W niedzielę przed wieczorem, kiedy upał nieco zelżał, wybrałem się rowerem w stronę Strzały. Na ścieżce przy zachodniej obwodnicy między Warszawską a Sokołowską (mówiąc ściśle: między wiaduktem pod torami na Warszawę a przejazdem w Strzale) siedlczanie masowo krzewili sport i kulturę fizyczną.
Rower śmigał za rowerem, aż wiatr szumiał w szprychach. Między cyklistami bujały się dziewczyny na rolkach. Emerytów z kijkami do nordic walking sprawnie wymijali biegacze, słuchający dla animuszu muzyki z mp3. (Ci ostatni podzielni na dwie kategorie: tych, co biegają dla samej radości oraz skrupulantów, co po każdym kilometrze spoglądają na stoper i już wiedzą, że ostatni kilometr pobiegli o 22 sekundy wolniej niż poprzedni). Słowem, był to normalny, letni weekend zdrowej, dbającej o siebie Europy.