Błędne koło mesjanizmu

Siedlce

Krzysztof Mazur 2013-09-09 12:49:01 liczba odsłon: 5425
Profesor Adam Wielomski (fot. K. Mazur)

Profesor Adam Wielomski (fot. K. Mazur)

Rozmowa Krzysztofa Mazura z prof. Adamem Wielomskim, historykiem idei, wykładowcą na Uniwersytecie Przyrodniczo-Humanistycznym.

Panie Profesorze, jaką funkcję pełni mesjanizm jako idea polityczna?

– Zawsze tę samą: pojawia się wówczas, gdy jakiś naród bardzo silnie odczuwa klęskę militarną lub polityczną. Po takim doznaniu następuje ucieczka w wiarę, że ostateczny sukces nastąpi po nadprzyrodzonej interwencji. Pierwszym dobrze opisanym mesjanizmem jest ten starotestamentowy. Wobec zagrożenia inwazją wielkich armii lub po klęskach, zadanych przez sąsiednie imperia Żydom, ci zaczynają czekać na Bożą interwencję; na mesjasza, który przywróci Narodowi Wybranemu należną mu pozycję.

Klęska jako znak wybraństwa Bożego?

– Tak. Mesjanizm żydowski i mesjanizm polski, zrodzony po upadku powstania listopadowego, są typowymi „cierpiętniczymi” wizjami świata, czyli czczącymi porażki. Największa zaś zbrodnia, jaką można popełnić w naszej wersji tego światopoglądu, to wygrać. Nie ma większej chwały, jak przegrać z honorem i być jak Chrystus: umrzeć, ale wygrać moralnie.

Po powstaniu styczniowym pozytywiści zastąpili „cierpiętnictwo” pracą dla pożytku ogółu. Mieli nawet sukcesy, a jednak przegrali – dlaczego?

– Historia Polski ostatnich dwóch wieków, to głównie pasmo niepowodzeń: zabory, przegrane insurekcje, okupacje, klęski polityczne… Po każdej kolejnej klęsce postawy mesjanistyczne stopniowo narastają, by zaowocować kolejnymi buntami. Przegrana narodowa wyzwala energię środowisk pozytywistycznych, patrzących na świat realistycznie. Ale zaraz potem rodzi się i stopniowo dojrzewa pokolenie, które, samo nie zaznawszy klęski, zaczyna wierzyć, że świat, w jakim żyje, jest mało ciekawy, monotonny, a jedyna droga do jego zmiany, to „wielki czyn, dający nowy porządek”. Ta myśl wśród młodzieży reaktywuje mesjańskie rojenia i tak rodzi się kolejna rewolta. Po jej utopieniu w morzu nieszczęść i krwi, znowu przychodzą pozytywiści… Od nowa podejmują mrówczą pracę, ale już rodzi się kolejne pokolenie… I tak dalej, i tak w kółko…

W jakiej fazie „cyklu mesjańskiego” jesteśmy dziś?

– W fazie nawrotu. To pokłosie udanej operacji stanu wojennego. Gdyby w 1981 czy 1982 roku weszły do Polski wojska radzieckie, rozgromiły polską armię i utoczyły krwi naszemu społeczeństwu, to przypuszczam, że tych nastrojów by nie było. Najwyraźniej w każdym pokoleniu Polacy muszą ponieść jakąś klęskę, aby realnie patrzeć na rzeczywistość.

„Muszą”? Wszyscy Polacy?

– Oczywiście, że nie wszyscy. Choć bunt wszczyna garść ludzi „gorącej krwi”, młodych i niedoświadczonych, to koszty ponosi ogół. Spokój trwa do pojawienia się pokolenia, które klęski nie doświadczyło i buntuje się wobec świata zastanego, postrzeganego jako niesprawiedliwy. Istotą polskich rewolucji jest przegrana. Podkreślał to nawet Józef Piłsudski, pisząc, że nie idzie o to, by powstanie wygrało, ale by utrwalić wartości narodowe.

Jakbym słyszał Stefana Bobrowskiego, który, będąc pewnym krachu insurekcji styczniowej, dał do niej sygnał, aby – jak powiedział – rzeka przelanej krwi na zawsze podzieliła narody polski i rosyjski...

– … bo był romantykiem, a gdy decydował o wybuchu powstania, miał dwadzieścia jeden lat i żadnego doświadczenia. Naszym przekleństwem jest to, że mesjaniści przynoszą zagładę pokoleniom, które ciężko pracowały nad odbudową znaczenia narodu. Popowstaniowe pacyfikacje przecież nie rozróżniały radykałów od „reszty”, a represje dotykały ogół. Innym naszym nieszczęściem jest słabość elit konserwatywnych i „pozytywistycznych”, które nie są w stanie utrzymać na wodzy młodych radykałów, terroryzujących moralnie społeczeństwo hasłami typu: „Kto nie z nami, ten wróg, zdrajca i ruski agent...”

Moment – rozmawiamy o polskiej historii czy o współczesności?

– Nasz czas jest wpisany w ogólną zasadę mesjanistyczną, o której rozmawiamy…

Trudno uznać Jarosława Kaczyńskiego za młodego gniewnego...

– Ale jest spadkobiercą tradycji insurekcjonistów. Gdy oglądam relacje z „miesięcznic smoleńskich”, przypominają mi się opisy pogrzebu generałowej Sowińskiej, po którym doszło do powstania styczniowego. Ten nastrój jest wszakże o tyle osobliwy, że mesjanizm tamtej doby był ideą dzieci i dwudziestolatków, gdy dziś jego nośnikami są głównie osoby dojrzałe, które – „zamrożone” przez PRL – nie miały kiedy i jak wywołać rewolucji. Dziś, jak się zdaje, chcą odrobić pokoleniowe zaległości. Tamto pokolenie „nie spłynęło krwią” i marzy o jakimś mesjańskim zrywie. (...)

Więcej w papierowym i e-wydaniu "TS" (nr 35)

Zostało Ci do przeczytania 44% artykułu

Aby przeczytać całość kup e-wydanie nr 35/2013:

Komentarze (10)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.