Więzienny kiciuś o imieniu Skarpeta. Fot. BS
Po więzieniu lubią chodzić własnymi ścieżkami. Choć nie trafiły tam za karę, jednemu udało się raz czmychnąć za mury. Reszta pozostała tu, by towarzyszyć ludziom. – Koty w więzieniu to nic dziwnego – mówi mjr Iwona Paudyna, kierownik Oddziału Terapeutycznego dla osób z zaburzeniami psychicznymi lub upośledzonych umysłowo w Zakładzie Karnym w Siedlcach.
– Znajdziemy je w wielu takich miejscach. To dlatego, że wszędzie, gdzie są ludzie, jest dużo śmieci, a co za tym idzie, szczurów i myszy. A tam, gdzie są one, tam siłą rzeczy są też koty – tłumaczy pani major.
MIAUCZĄCY OSADZENI
Do siedleckiego więzienia zwierzęta te, jako broń do walki z gryzoniami, sprowadzili emerytowani już funkcjonariusze. Dziś mieszkają tu cztery koty. – Są potomkami tych, które żyły u nas wiele lat temu – informują terapeuta zajęciowy por. Marek Michalak i terapeuta mł. chor. Grzegorz Demianiuk. A pani Iwona podkreśla z przekonaniem: – Zadomowiły się, ale to nie są koty na kolanka, które śpią na piecu. To zwierzęta terytorialne, a ich rewirem jest teren Zakładu. Mają instynkt łowny i ciągle łapią myszy, nawet dwójka, która jest dokarmiana, czyli Skarpeta oraz Buras. Dwa pozostałe mają inny teren, na którym żerują i są mniej oswojone. Nazywamy je gangiem śmietnikowym albo kotami kuchennymi, bo żywią się odpadkami z kuchni.
Miauczący osadzeni wpisali się w krajobraz za murami, a ich obecność wnosi atmosferę spokoju oraz normalności. Mają zapewnioną niezależność i po terenie Zakładu poruszają się własnymi ścieżkami. Jednocześnie lubią towarzystwo ludzi, więc często można zobaczyć funkcjonariusza, a trochę dalej - podążającego za nim kota. Nie gardzą też głaskaniem. [...]
Cały artykuł można przeczytać w papierowym i e-wydaniu „TS” nr 52.
BARTOSZ SZUMOWSKI
Zostało Ci do przeczytania 77% artykułu
Aby przeczytać całość kup e-wydanie nr 52/2013:
najstarsze
najnowsze
popularne