Pan Andrzej z pewnością nie należy do osób o nadmiernej cierpliwości, choć i raptusem też nie jest. Bez wątpienia można go jednak uznać za faceta o iście ułańskiej fantazji. Bo kogo stać na taki numer?
fot. A. Król
Pan Andrzej z pewnością nie należy do osób o nadmiernej cierpliwości, choć i raptusem też nie jest. Bez wątpienia można go jednak uznać za faceta o iście ułańskiej fantazji. Bo kogo stać na taki numer?
Z mocno zranionym przedramieniem poszedł na izbę przyjęć Szpitala Wojewódzkiego w Siedlcach. Kiedy po kilku godzinach oczekiwania na wizytę u chirurga ciągle siedział w poczekalni, podjął wręcz desperacką decyzję. W jednej chwili wstał z krzesła i pojechał do znajomego weterynarza, żeby zaopatrzył mu ranę. Znajomy „nieludzki doktor” był tak zaskoczony, że nawet nie protestował. Założył panu Andrzejowi, zresztą bardzo fachowo, kilka szwów. Zabieg powiódł się doskonale i po brzydkiej ranie nie ma już praktycznie śladu. [...]
Zbigniew Juśkiewicz
Więcej w papierowym i e-wydaniu „TS” nr 27.
najstarsze
najnowsze
popularne